Droga
do Karlsruhe zajęła nam ponad siedemnaście godzin, oczywiście
przez Svena, który często żądał postojów. Kiedy w końcu
dotarliśmy do domu, od razu zostaliśmy wyściskani przez ciocię
Danusię, mamę Daniela.
Oderwałem
się od cioci i z ulgą wyprostowałem plecy, gdyż miała ona sto
sześćdziesiąt centymetrów wzrostu i musiałem się mocno
pochylić, aby mogła mnie przytulić.
—
Przedstaw
mi swojego kolegę —
powiedziała, zerkając na Pawła. —
Czy wy wszyscy musicie być tacy wysocy?!
Zaśmiałem
się.
—
Wiesz
ciociu, takie geny —
wskazałem na mojego pięknego. —
To jest Paweł, mój... nie będę kłamał, Paweł to mój chłopak.
—
A
wiesz, że się domyśliłam?
—
Serio?
—
zapytałem, lekko zaskoczony. —
Ale po czym to poznałaś?
Ciocia
uśmiechnęła się i powiedziała:
—
Jak
tylko wysiedliście z auta widziałam, jak na siebie patrzycie. To
musi być coś więcej niż tylko przyjaźń.
—
Ciocia
detektyw —
zaśmiałem się. —
Rozumiem, że nie masz nic przeciwko temu?
—
Oczywiście,
że nie mam, głuptasie —
poczochrała moje włosy, które natychmiast poprawiłem. —
Mając syna geja, musiałam zaakceptować fakt, że ludzie odmiennej
orientacji istnieją i nie różnią się ode mnie niczym innym, poza
właśnie orientacją.
Uścisnąłem
ją mocno i pocałowałem w policzek.
—
Cieszę
się, że mam taką tolerancyjną ciocię. A teraz przywitaj się z
Pawłem.
Ciocia
uściskała bruneta czule i powiedziała:
—
Muszę
przyznać, że Karolek ma świetny gust, jesteś słodki, Pawełku. I
bardzo przystojny.
—
Dziękuję
pani —
zarumienił się mój piękny i wyswobodził się z ramion cioci,
która wpatrywała się w niego z zachwytem.
—
Chodźcie
do domu, chłopcy, zrobię wam coś do picia bo upał dziś
niemiłosierny.
Prowadzeni
przez ciocię Danusię, weszliśmy do domu i do dużej, słonecznej i
nowocześnie urządzonej kuchni, gdzie zostaliśmy poczęstowani
lemoniadą. Pokrzepieni, rozmawialiśmy o różnych nieistotnych
sprawach, ciocia wypytała nas o rodzinkę, o mieszkanie i o mamę
Pawła. Później Daniel zaprowadził nas do mieszczącego się na
piętrze pokoju, który na czas pobytu został nam przydzielony. Były
w nim dwa łóżka, prawdopodobnie specjalnie z okazji naszego
przyjazdu dostawiono jedno dodatkowe. Na ścianie wisiał
trzydziestocalowy, płaski telewizor, poniżej, na małej szafce
stała niewielka wieża Sony. Pokoik nie był wyposażony w górne
oświetlenie, jedynie w kilku punktach na ścianach wisiały
niewielkie kinkiety LED. Oczywiście mieliśmy bezpośredni dostęp
do znajdującej się na piętrze łazienki, wspólnej dla nas i dla
zajmujących sąsiedni pokój Daniela i Svena.
—
To
co, może szybki prysznic? —
zapytał mój piękny, odsuwając od spoconego ciała przyklejoną do
klatki piersiowej koszulkę. Już miałem się zgodzić, lecz
usłyszeliśmy jak kuzyn ze swoim chłopakiem zajmują łazienkę i
chwilę później doszedł nas szum wody cieknącej z prysznica.
—
Chyba
będziemy zmuszeni poczekać, aż Daniel ze swoją księżniczką się
wykąpią —
bezradnie rozłożyłem ramiona.
—
He
he, księżniczka —
zarechotał Paweł, rozbawiony użytym przeze mnie określeniem
Svena. —
Trafiłeś w samo sedno, chłopak jest trochę przegięty.
—
Ale
mimo to da się lubić.
—
Zgadzam
się, jest sympatyczny, mimo swoich egzaltowanych zachowań —
zgodził się Paweł. Zbliżyłem się do niego i pocałowałem w
policzek.
—
Gdyby
nie on i jego pomoc, moglibyśmy się nie pogodzić.
—
Za
to jestem mu wdzięczny —
odparł czarnowłosy i pogłaskał mnie po włosach. —
Przez swoją głupotę straciłbym takiego pięknego blondyna, mój
jedyny i niepowtarzalny ideał.
Przytuliliśmy
się, lecz nic więcej nie zdążyliśmy zrobić, gdyż rozległo się
pukanie do drzwi. Razem zawołaliśmy: proszę! I do pokoju wszedł
Daniel, ubrany tylko w obcisłe granatowe bokserki i kołnierz z
ramion uwieszonego na nim Svena.
—
Łazienka
wolna, idźcie pod prysznic jak chcecie —
poinformował nas —
Potem zejdźcie na obiad, mama robi filety z indyka.
—
Jasne,
dzięki —
bąknąłem, odrywając się od Pawła. Chłopaki opuścili nasz
pokój, a my rozpakowaliśmy nasze torby i wyjęliśmy bieliznę na
zmianę, po czym potruchtaliśmy do łazienki. Nie chcieliśmy
wystawiać cierpliwości cioci na próbę, więc poza szybkim
prysznicem nie zrobiliśmy niczego więcej. Po powrocie do pokoju
ubraliśmy się szybko i zeszliśmy do kuchni, gdzie już w powietrzu
unosił się zapach pieczonego mięska. Dopóki nie poczuliśmy tego
cudownego aromatu, nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że tak
bardzo chce się nam jeść. Niestety, musieliśmy poczekać jeszcze
około pół godziny, zanim indycze piersi doszły i ciocia
poporcjowała je dla nas, podsuwając na talerzach mięsko, ziemniaki
i cudowną surówkę z ogórków i pomidorów, wspaniale chłodną,
wyjętą prosto z lodówki. Jak stado głodnych wilków rzuciliśmy
się na jedzenie, oczywiście nie obeszło się bez dokładek. Po
obiedzie ciocia pozbierała naczynia i niemal siłą wybiła nam z
głów pomoc przy zmywaniu, twierdząc, że to zadanie dla gospodyni.
—
Wy
lepiej idźcie do ogrodu, poleżcie sobie nad basenem —
kategorycznie, choć z humorem wygoniła nas z kuchni. Nie chcąc
narażać się przesympatycznej cioci, opuściliśmy dom i
rozłożyliśmy się nad zbudowanym jeszcze przez świętej pamięci
wujka basenem. Zbiornik nie był duży i głęboki, miał dwanaście
na pięć metrów i w najgłębszym miejscu osiągał jedynie półtora
metra. Jednak mimo niewielkich rozmiarów, pozwalał się zrelaksować
i nawet popływać. Woda, bez przerwy filtrowana przez zestaw pomp,
była przejrzysta jak kryształ, błękitne kafelki były przez nią
doskonale widoczne. Zdjęliśmy spodenki i koszulki i porozkładaliśmy
się nad samym brzegiem. Drzewa, rosnące dookoła, dawały sporo
cienia, lecz można też było ułożyć się w pełnym słońcu.
Paweł od razu wykorzystał basen, usiadł na jego brzegu z nogami w
wodzie i chłodził się w ten sposób. Po chwili wszyscy poszli w
jego ślady, nawet marudny Sven cieszył się jak dziecko, gdy
chłodna woda omywała mu stopy.
— Heej,
przystojniaki! — od strony domu doleciał nas głosik Pauliny.
Prawie w biegu rzuciła się na szyję Pawłowi, następnie dopadła
mnie, Daniela i na końcu Svena.
— Skąd
ty się tu wzięłaś? — zapytałem zdziwiony. Dziewczyna
uśmiechnęła się szeroko i odparła:
— Przyjechałam
przed chwilą z mamą, jak mogłabym sobie darować końcówkę
wakacji bez was, moich ukochanych gejuchów.
— Bardzo
zabawne, mała lesbo — odparłem wesoło, wiedząc, że
siostrzenica nie obraża się, kiedy tak na nią mówię. Pokazała
mi tylko język i lekko uderzyła w bark.
— A
Dawid nie przyjechał z wami? — zapytała.
— Został
u babci, bardzo jej na tym zależało. Chce chyba malować
mieszkanie, czy coś i prosiła, żeby młody jej pomógł.
— A,
no to jest usprawiedliwiony. Idę wziąć błyskawiczny prysznic i
zaraz do was dołączę! — zawołała i pobiegła do domu. Nie
minęło nawet piętnaście minut, a już wracała, przebrana w
kostium kąpielowy, niosąc tacę z kubkami i dzbankiem soku z lodem,
przygotowanym zapewne przez ciocię.
— Macie,
chłopaki — postawiła tacę nad brzegiem basenu i usiadła z
nogami w wodzie, podpierając się za plecami ramionami. Patrząc na
nią, musiałem uczciwie przyznać, że jak na swoje trzynaście lat
miała niezwykle zgrabną sylwetkę i bardzo kobiece kształty. Nie
była bardzo wysoka, ale miała proporcjonalną budowę ciała,
długie nogi i bardzo kształtny, niewielki biust oraz płaski
brzuch. Podobała się chłopakom i nie tylko.
— To
co, pedałki, jakie plany na wieczór? — zapytała, chlapiąc
nogami w basenie.
— Po
osiemnastej pójdziemy w miasto, zgadałem się z pewnym przyjacielem
z dawnej klasy — odparł Daniel.
— Mam
nadzieję, że upał trochę odpuści — westchnął Paweł i
wskoczył do basenu. — Inaczej pozdychamy na mieście.
— Spokojnie,
nie roztopisz się — Paulina ochlapała go, machając stopą.
Brunet uśmiechnął się wrednie, złapał ją za nogi i wciągnął
do basenu. Zanurzyła się cała, po chwili wystawiła głowę ponad
powierzchnię i wciąż się uśmiechając, zaczęła chlapać wodą
na mojego ukochanego. Wkrótce wywiązała się regularna wojna, woda
chlapała wszędzie, nie szczędząc również nas, postronnych
obserwatorów. W końcu przyłączyliśmy się do zabawy, basen stał
się polem zaciekłej bitwy. Nie było koalicji, nie było
stronnictw, granic ani stron konfliktu, każdy walczył z każdym,
starając się jak najbardziej zmoczyć i tak już mokrych rywali.
Nagle
Sven skoczył na Daniela i podtopił go, ale kuzyn wywinął się z
jego objęć pod wodą, odbił od dna i wypłynął kilka metrów od
nas. Zaśmiał się i pokazał chłopakowi język, ale Sven
triumfalnie pomachał w powietrzu wyłowionymi bokserkami Daniela.
— Look
what i got here, it's my trophy! — zawołał purpurowowłosy,
machając gatkami kuzyna i uśmiechając się. Daniel pisnął jak
myszka i zasłonił się rękoma.
— Oddaj
gacie, szalony! — zaśmiał się i ruszył w stronę Svena.
— Wujaszku,
nie bądź taki wstydliwy — powiedziała Paulina, stając mu na
drodze. — Nic co ludzkie nie jest nam obce.
Odważna
dziewczyna zdjęła stanik od kostiumu i rzuciła na brzeg. Daniel
wpatrzył się w jej falujące na powierzchni piersi i zaczerwienił
się malowniczo.
— No
co ty...
— Co
w rodzinie, to nie zginie — zaśmiała się siostrzenica i pod wodą
zdjęła majtki od kostiumu. Pomachała nimi w powietrzu i rzuciła w
stronę brzegu. Niestety, niezbyt celnie, gdyż trafiła nimi mnie, a
konkretnie dostałem prosto w twarz.
— Szalona
babo, nie rób scen, bo jak ciocia zobaczy to odeśle nas do domu —
ostrzegłem, ściągając jej część garderoby z twarzy i rzucając
na brzeg.
— Spokojnie,
pojechały z moją mamą na zakupy, nie będzie ich kilka godzin —
zaśmiała się. — Zdejmować gacie, zrobimy sobie nude pool party!
— Nie
jestem pewien, czy to dobry pomysł.
— To
doskonały pomysł, bo mój, a ja nie miewam złych pomysłów.
Zanurkowała
i pod wodą próbowała pozbawić mnie bokserek, ale dzielnie
broniłem się przed odsłonięciem klejnotów rodzinnych.
Sytuację
rozładował Sven, który pozbył się swoich mocno wyciętych,
fioletowych slipek.
— Ja
goły — powiedział łamaną polszczyzną. — Wy też musi goły.
Z
takimi argumentami nie dało się polemizować, więc posłusznie
zdjąłem gatki. Rozebrał się również Paweł, rumieniąc się jak
dziewica.
Galoty
poszybowały na brzeg a my, całkiem nadzy, zaczęliśmy się chlapać
wodą jak banda dzieciaków. Zmęczony Daniel dotarł do brzegu i
oparł się wykafelkowaną krawędź basenu. Chwilę później
dołączyliśmy do niego, zabawa zmęczyła nas. Nawet chłodna woda
nie była w stanie złagodzić upału. Sven wyskoczył z wody i
usiadł na brzegu, prezentując wszystkim gładko wydepilowane
krocze. W jego ślady natychmiast poszła Paulina, rozwalając się
wygodnie na brzegu.
— Bezwstydnicy!
— zawołałem z udawanym oburzeniem. — Pan w niebiosach spali was
gromem za wasze lubieżne czyny!
Daniel,
wyskakując na brzeg obok swojego chłopaka, przetłumaczył mu moje
słowa, na co ten roześmiał się serdecznie. Dołączyłem do
siedzących na brzegu, pozbywając się resztek wstydu. W końcu, jak
mówi przysłowie, nikt nie jest nagi tam, gdzie wszyscy są nadzy.
— No
to się opalamy — stwierdziła Paulina, ukradkiem zerkając na
nasze organy płciowe. — Muszę przyznać, że macie imponujące
rozmiary, wujaszkowie.
— Ekhem...
dzięki — bąknął Daniel, ale dziewczyna pokazała mu język.
— Miałam
na myśli Karola i jego lubego. Ty, wujaszku, należysz do
średniaków. Aczkolwiek niczego ci to nie ujmuje, jesteś facet jak
należy.
— Teraz
nie jestem pewien, czy powinienem ci podziękować, czy utopić —
kuzyn odgarnął mokre włosy z oczu.
— Dziękuj,
nie każda lesbijka potrafi docenić faceta.
— No
to, ten, dzięki.
— Voila,
wujas — wyszczerzyła do niego zęby. — Pamiętaj, podobno
rozmiar się nie liczy — zerknęła na krocze siedzącego obok
Pawła. — Ale zdecydowanie robi wrażenie.
Mój
ukochany wstydliwie zakrył klejnoty i zarumienił się. Paulina
zaśmiała się.
— Nie
ma czego się wstydzić, Pawełku. Nie jesteś pierwszym gołym
chłopakiem, którego widzę.
Sięgnęła
po kubek i dzbanek z sokiem.
— Kto
chce się napić?
Wszyscy
zgodnie wyrazili chęć pokrzepienia się zimnym napojem.
##
Wieczór
był zdecydowanie chłodniejszy, powiewał nawet lekki wiatr, który
mógł być zapowiedzą deszczu. Na jednej z głównych ulic miasta
spotkaliśmy się z kolegą Daniela, Liu, którego ojciec był
Chińczykiem. Chłopak miał zdecydowanie azjatyckie rysy i budowę
ciała, wyglądał na szczupłego dwunastolatka, choć skoro znał
się z kuzynem ze szkoły, musiał być pełnoletni. Na szczęście
dość płynnie posługiwał się angielskim, więc nie
potrzebowaliśmy Daniela jako tłumacza. Zaprosił nas do knajpki,
którą prowadzili jego rodzice. Serwowali tradycyjną chińską
kuchnię, ale mieli też w ofercie potrawy typu hamburger i pizza,
jak też niemieckie piwa.
Liu
zamówił dla wszystkich paluszki krabowe i po kuflu zimnego
Paulanera.
— Ale
jesteście wielcy — stwierdził, spoglądając na mnie i na Pawła.
— Przy Danielu czułem się jak karzeł, ale przy was już całkiem
wpadłem w kompleksy.
Rzeczywiście,
był niski, nawet nasz przyjaciel Nugi, który miał niecały metr
siedemdziesiąt był wyższy od niego.
— Zupełnie
niepotrzebnie, wielu ludzi uważa, że małe jest piękne —
pocieszyłem go.
— Wolę
określenie: niski.
— Oczywiście,
przepraszam.
— Małe
jest piękne, ale duży może więcej — dorzucił dość
niefortunnie Sven, wprawiając nas w zakłopotanie. Liu skrzywił się
wyraźnie. Odniosłem wrażenie, że nie zapałał wielką sympatią
do chłopaka mojego kuzyna. Sven chyba zorientował się, że palnął
głupstwo i przeprosił. Do końca wizyty w restauracji nie odezwał
się już ani słowem.
Tymczasem
niebo nad Karlsruhe ciemniało, i to wcale nie z powodu zmierzchu.
Burzowe chmury zbierały się nad miastem, w końcu z oddali doleciał
przytłumiony odgłos gromu.
— Oj,
chyba zmokniemy w drodze powrotnej — zmartwił się Daniel.
— Niedobrze
— jęknął Paweł. Zaśmiałem się do niego.
— A
jeszcze niedawno bałeś się, że roztopisz się jak kostka masła
przez upał. Ciężko ci dogodzić.
— Nie
lubię się pocić, ale moknąć też nie lubię.
— Wcale
nie musicie wracać do domu, możecie zostać u mnie — zaproponował
Liu. — Rodzice mieszkają nad knajpką, ale ja wynajmuję domek na
przedmieściach, niedaleko rzeki.
— W
takim razie muszę powiadomić mamę, żeby się nie martwiła —
kuzyn wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer cioci. Krótko
poinformował ją, że zostaniemy u Azjaty.
— No
i super! — ucieszył się Liu. — Rano możemy skoczyć na plażę,
nad rzeką jest takie fajne miejsce na piknik.
— Masz
na myśli TĘ plażę? — Daniel uśmiechnął się tajemniczo.
— Dokładnie
tę — odparł Liu, szczerząc do niego zęby.
— Co
to za plaża? — zapytała Paulina, która do tej pory poza
przywitaniem się z Azjatą nie zmieniła z nim nawet zdania.
— Spodoba
ci się, jest w twoich klimatach — zaśmiał się Daniel.
— To
znaczy?
— Zobaczysz
rano — uciął dyskusję, udając zasuwanie ust na zamek
błyskawiczny. Dziewczyna wzruszyła ramionami i nie pytała już o
nic.
Burza
była coraz bliżej, nie mogło już być mowy o powrocie do domu
pieszo, więc Liu zapytał:
— To
co, jedziemy do mnie?
Wszyscy
zgodnie stwierdzili, że skończyli posiłek i wstali od stolika.
Chińczyk zamówił taksówkę, która zabrała nas do jego domku.
##
Domek
Liu był właściwie drewnianą całoroczną altaną, krytą
dachówką, z centralnym ogrzewaniem i ładnym gankiem. Taksówka
wysadziła nas przed wejściem na niewielkie podwórko, od domku
dzieliło nas może dziesięć metrów, ale deszcz lał tak ostro, że
zanim dotarliśmy do zadaszonego ganku przemokliśmy do suchej nitki.
— Cholera,
spodnie tak mi zmokły, że nie mogę wyciągnąć klucza z kieszeni
— stęknął Azjata, mocując się z kieszenią. W końcu udało mu
się wysupłać klucze i otworzył drzwi. Zaprosił nas do środka i
zamknął za sobą drzwi.
— Zdejmijcie
buty i wchodźcie do saloniku. Dałbym wam jakieś suche ubrania, ale
jestem trochę niski i nie będą na was pasowały.
— Nie
przejmuj się, chyba nic się nie stanie jak posiedzimy w samej
bieliźnie — odparł Daniel.
— No
to tam jest łazienka, możecie zdjąć ciuchy i powiesić do
wysuszenia — wskazał na drzwi do łazienki. Pierwsi weszli Sven z
kuzynem.
Liu
zdjął koszulkę, pokazując szczupłe, delikatne ciało.
— Przebiorę
się i zrobię coś do picia — powiedział, otwierając pokój. —
Chcecie coś, kawę, herbatę, piwo, coś mocniejszego?
— Może
coś mocniejszego na rozgrzewkę? — zapytałem, spoglądając na
Pawła, który przytaknął.
— Mam
szkocką, polską Wyborową i jakieś węgierskie słodkie wino.
— To
może po lampeczce winka dla nas — poprosił mój książę.
Liu
kiwnął głową i zniknął w swoim pokoju a my weszliśmy do
saloniku. Pomieszczenie nie było zbyt wielkie, ale urządzone w taki
sposób, by nie zostało zagracone niepotrzebnymi meblami. Między
dwoma oknami na ścianie dzielącej salonik od przedpokoju, wisiał
spory telewizor. Przy przeciwległej ścianie stała kanapa, niski
stolik i dwa fińskie fotele z giętego drewna. Nie śmieliśmy
usiąść na żadnym meblu w mokrych ubraniach, więc czekaliśmy aż
wróci gospodarz. Nie kazał na siebie długo czekać, wszedł po
niecałych pięciu minutach, już przebrany, niosąc trzy kieliszki
wina na metalowej tacy. Zaraz za nim weszli Daniel i Sven. Liu
postawił tacę na stoliku i zapytał ich, czy chcą coś do picia, a
nas wygonił do łazienki. Poszliśmy się rozebrać. A kiedy
wróciliśmy, kuzyn ze swoim chłopakiem popijali sobie Whiskey a
nasze kieliszki z winem czekały na stoliku. Usiedliśmy na kanapie
razem z Liu, gdyż Daniel i jego duński kochanek zajęli fotele.
Paulina poszła się rozebrać i wróciła owinięta duży, plażowym
ręcznikiem.
— I
jak wam się podoba mój domek? — zapytał Chińczyk, pociągając
wino z kieliszka.
— Przytulny,
mógłbym taki chcieć — stwierdziłem po rozejrzeniu się wokół.
Liu uśmiechnął się.
— Wynajmuję
go od pewnego starszego małżeństwa z Bonn. Pracuję w knajpce
rodziców, więc pięćdziesiąt euro miesięcznie nie jest dla mnie
wielkim wydatkiem za taki domek.
— Taniocha,
u nas za wynajęcie małego mieszkania zapłaciłbyś więcej —
oznajmił zaskoczony Paweł.
— Starsi
państwo chcieli dwa razy tyle, ale pomogłem im przy remoncie i
wynegocjowałem taką niską stawkę na stopie przyjacielskiej.
— Warto
było pomóc — dodałem.
— Warto
za to wypić — rzucił Sven, czym zapewne chciał przypodobać się
Liu za swój głupi tekst na temat wzrostu. Azjata chętnie przystał
na taki toast, więc wypiliśmy po pół lampki. Tylko Sven opróżnił
swoją szklankę Whiskey do dna. Odstawił ją na stolik, krzywiąc
się jakby wypił gorzkie lekarstwo. Powoli rozkręcały się różne
tematy, najpierw rozmawialiśmy o sporcie, trochę o ogłupiających
programach telewizyjnych, po czym zeszliśmy na temat muzyki. Azjata
interesował się ogólnie sztuką, a muzyką w szczególności.
Pokazał nam swą kolekcję płyt, którą ukrywał w komodzie przy
telewizorze. Miał niezwykle szerokie horyzonty muzyczne, poczynając
od bluesa, soft rocka, po metale ciężkie, ale najwięcej płyt
zawierało irlandzki folk w rockowych aranżacjach. Słuchaliśmy
muzyki, piliśmy wino i Whiskey, rozmawialiśmy o różnych sprawach.
Wieczór minął spokojnie i miło, wśród szumu deszczu i grzmotu
gromów.
##
— To
właśnie ta plaża, o której mówiłem.
Zanim
weszliśmy na rozgrzany słońcem piasek, Liu zdjął już koszulkę
i buty. Poszliśmy w jego ślady, gdyż od rana słońce postanowiło
pokazać nam, na co je stać. Grzało niemiłosiernie, więc z
przyjemnością pozbyliśmy się koszulek, spodenek i butów.
Nic
nie zapowiadało tego, co zastaliśmy na samej plaży. Zaskoczenie
było pełne. Plaża roiła się od ludzi leżących na kocach i
materacach, kąpiących się w rzece. Wszyscy byli nadzy. Azjata
celowo zaprowadził nas na plażę naturystów, znajdującą się
niedaleko jego domku. Ludzie w różnym wieku i różnej płci, nadzy
jak mieszkańcy biblijnego Edenu, zażywali kąpieli wodnych i
słonecznych.
— Ożesztywżyciu
— sapnęła z wrażenia Paulina, najwyraźniej zadowolona z tego,
że znalazła się w takim miejscu. — U nas nie ma takich plaż.
— A
tutaj to normalne, nikt się nie krępuje — Chińczyk zdjął
spodenki i slipki, ukazując światu swe skarby. Sven zapatrzył się
w jego krocze i jako drugi pozbył się ubrań. Powoli, nieco
skrępowani, rozebraliśmy się wszyscy i porozkładaliśmy koce na
rozpalonym piasku. Głowy Svena i Pauliny kręciły się na wszystkie
strony, obserwując nagich ludzi. Gdyby umocowane były na gwintach,
prawdopodobnie odkręciłyby się i spadły im z ramion. Paweł był
spięty, ja również, gdyż niezbyt często bywaliśmy w
towarzystwie tylu roznegliżowanych osobników.
— I
jak wam się podoba? — zapytał Liu, siadając w szerokim rozkroku
na kocu.
— Dla
mnie rewelacja! — entuzjastycznie oznajmiła siostrzenica, bez
skrępowania gapiąc się na kilka młodych dziewczyn, grających w
frisbee.
— Jest
spoko, chociaż dla mnie to coś nowego — powiedziałem i
rozłożyłem się na kocu. Liu zerknął na mnie i Pawła, taksując
nasze organy.
— Raczej
nie macie się czego wstydzić, chłopaki. Takie wyposażenie nie
jest tu zbyt często widziane.
Usiadłem,
krzyżując nogi by choć trochę osłonić się przed jego wzrokiem.
— Yhm,
dzięki...
Paweł
położył się na brzuchu, wystawiając na widok swoje fantastyczne
pośladki, których mogłoby mu pozazdrościć większość
supermodeli. Najlepiej bawili się kuzyn ze swoim Svenem, leżeli
rozłożeni bezwstydnie, prezentując całej plaży swoje genitalia.
Mój
piękny szturchnął mnie łokciem w biodro i pokazał, żebym
pochylił się do niego.
— Stanął
mi — szepnął mi do ucha, kiedy to zrobiłem. — Teraz za szybko
stąd nie wyjdziemy.
Potaknąłem
i sam poczułem drgnięcie członka, na myśl o jego erekcji. Szybko
położyłem się na brzuchu obok niego, by nie robić scen.
Czarnowłosy spojrzał na mnie ze zrozumieniem i szepnął:
— Ty
też?
— Mhm.
— No
to mamy przesrane… — westchnął.
Tymczasem
upał narastał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz