Siedzieliśmy z Pawłem w
małej knajpce na powietrzu, popijając colę w oczekiwaniu na
przyjazd kuzyna i jego chłopaka. Było samo południe, słońce
operowało jak szalone a w powietrzu czuć było duchotę, co
zwiastowało zbliżającą się burzę.
Na
północnym zachodzie, od strony klasztoru zbierały się ciemne,
nabrzmiałe od zebranej w nich wilgoci, deszczowe chmury.
W
końcu ujrzałem samochód Daniela, stojący na czerwonym świetle.
Wstałem od stolika, gestem nakazując Pawłowi zostać w lokalu.
-Zaczekaj
tu, ja po nich pójdę.- powiedziałem i puściłem mu oczko.
-Jeszcze nam ktoś zajmie miejsce.-
Wyszedłem
z baru i zbliżyłem się do auta kuzyna, który zaparkował
nieprawidłowo, wjeżdżając na chodnik w strefie płatnego
parkowania.
Już
chciał wysiąść z samochodu, ale powstrzymałem go i podszedłem
do otwartego okna.
-Cześć,
kuzynku.- przywitałem się, wsadzając rękę do środka i podając
ją Danielowi i Svenowi. -Musisz przeparkować, tu jest płatna
strefa.-
-O
cholera.- syknął. -To gdzie tu można zostawić auto?-
-Tu,
zaraz za dworcem.- wskazałem gmach dworca, za którym można było
bez obaw zaparkować. -Podjadę z wami, pokażę wam miejsce.-
Wsiadłem
do auta i przeszedłem na angielski, żeby Sven nie czuł się
nieswojo.
-Pokażę
wam miejsce do parkowania. Paweł czeka na nas w barze.-
Chłopak
o purpurowych włosach uśmiechnął się.
-Układa
wam się.- powiedział ciepło. -To dobrze.-
-Jakoś
się dogadujemy, dzięki.-
Sven
uśmiechnął się smutno i na tym zakończył wymianę zdań. Ja
również nie kontynuowałem tematu, zająłem się kierowaniem
Daniela na parking.
Po
zaparkowaniu wysiedliśmy z auta i udaliśmy się do lokalu, gdzie
czekał na nas mój chłopak. Przywitał się z Danielem i Svenem i
zaprosił ich do stolika.
-To
co, po piwku czy cola?- zapytał. Kuzyn zdecydowanie pokręcił
głową.
-Żadne
piwko, przecież prowadzę.-
-No
tak.- mój piękny walnął się otwartą ręką w czoło, aż
zafalowały jego czarne włosy. -Dziś coś wolno myślę.-
-Dla
czego?- zapytał Sven.
-Nie
wyspałem się.- bąknął cicho i zamilkł.
Sven
spojrzał na niego, potem na mnie i pokiwał głową.
-Rozumiem,
gorąca noc.- uśmiechnął się znacząco. -Karol cię wykończył,
niedobry.-
Paweł
zarumienił się i spuścił wzrok, nie potwierdzając ani nie
dementując jego przypuszczeń. Purpurowowłosy pokiwał głową ze
zrozumieniem, jakby już wszystko było jasne.
-Interesujące,
że po Karolu nie widać zmęczenia.-
-On
ma...- mój piękny zająknął się. -...kondycję nie z tej ziemi.-
-To
chyba genetyczne w tej rodzinie.- Sven zaśmiał się i spojrzał na
Daniela rozbawionym wzrokiem. Kuzyn wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Taki
gatunek.- powiedział i złapał dłoń swojego chłopaka.
Paweł
poszedł kupić colę dla naszych gości, a ja zabawiałem ich
rozmową, wypytywałem o podróż i podobne rzeczy. Kuzyn ponarzekał
na jakość polskich dróg, wyśmiał naszą drogówkę, ale za to
pochwalił jedzenie w przydrożnych barach.
Wrócił
mój piękny, siedzieliśmy tak jeszcze przez dwie godziny, gadając
o wszystkim i niczym, aż w końcu postanowiłem ściągnąć do nas
brata i jego Dawida. Wiedziałem, że wybrali się razem na basen,
młody postanowił zadbać o kondycję swojego młodszego kolegi.
Zadzwoniłem,
młody odebrał zdyszanym głosem.
-Tak?-
wysapał do telefonu.
-Co
tak dyszysz, biegałeś?-
-N-nie...-
zająknął się. -Nie ważne, co tam?-
-Przyjdźcie
pod dworzec, siedzimy na coli w barze.-
-Dobrze,
zaraz będziemy.- wysapał i rozłączył się.
Spojrzałem
na Pawła i powiedziałem po polsku:
-Mam
dziwne wrażenie, że przerwałem coś przyjemnego dwóm Dawidom.-
Czarnowłosy
podrapał się po brodzie.
-Myślisz,
że relaksowali się po basenie?-
-Jestem
tego niemal pewien.-
-No
cóż, w końcu są razem.- wzruszył ramionami.
-Racja.-
kiwnąłem głową i napiłem się coli.
Po
dołączeniu Dawidów siedzieliśmy w barze jeszcze ponad trzy
godziny, wypijając wiele litrów coli. W tym czasie powietrze
zrobiło się ciężkie i duszne, burza była coraz bliżej.
Sven
był żywo zainteresowany młodym i jego chłopakiem,rozmawiał z
moim bratem, wypytywał o szczegóły ich związku, o małego Dawida,
o wszystkie detale związane z nimi. Braciszek opowiadał ochoczo,
tylko mały siedział cicho, gdyż nie radził sobie zbyt dobrze z
językiem.
Od
strony klasztoru dobiegł przytłumiony odgłos gromu.
-Może
się już stąd zabierzemy?- zaproponowałem. -Bo zaraz przyleje.-
Reszta
chłopaków zgodziła się ze mną, wstaliśmy od stolika i,
prowadzeni przez Daniela, poszliśmy do jego samochodu. Zaledwie
wsiedliśmy do auta, kiedy pierwsze, niezbyt gęste krople deszczu
zaczęły zraszać jego szyby.
-W
samą porę.- mruknął Daniel i uruchomił silnik. Ruszyliśmy w
stronę mojego domu, a deszcz przybierał na sile. Po kilku minutach
jazda stała się niemożliwa, ponieważ ulewa spadała na przednią
szybę samochodu tak intensywnie, że pomimo pracujących na pełnych
obrotach wycieraczek, widoczność była zerowa.
Pociemniałe
niebo rozjaśniały błyskawice, tworząc dziwaczne refleksy na
mokrych oknach, co jeszcze bardziej utrudniało jazdę.
Kuzyn
zatrzymał auto i odwrócił się do nas.
-Słuchajcie,
albo czekamy na koniec burzy, albo idziemy pieszo.- powiedział.
-Pojechać nie możemy bo nic nie widzę, jeszcze w coś przywalimy.-
-Zjedź
na razie na pobocze.- zaproponowałem. -Poczekamy chwilę, a jak się
nie uspokoi to pójdziemy pieszo.-
-Daleko
jeszcze?- zapytał Sven, kręcąc się niecierpliwie na swoim miejscu
przy Danielu. Kuzyn spojrzał na niego znudzonym wzrokiem i
westchnął.
-Niecałe
dwieście metrów.- powiedziałem. -Chyba damy radę przebiec ten
kawałek, w razie gdyby nie przestało padać.-
-Lepiej
niech przestanie.- purpurowowłosy zatrząsł się. -Deszcz źle
wpływa na moje włosy.-
Kuzyn
żachnął się i powiedział z wyrzutem:
-Włosy
to najmniejsze zmartwienie, ja potrzebuję do toalety.-
-Moje
włosy nie są dla ciebie ważne?- zapytał wzburzony Sven.
Dawidy
wymieniły rozbawione spojrzenia.
-Wybacz,
kochany, ale w obecnej sytuacji bardziej mnie martwi mój
przepełniony układ pokarmowy.- Daniel był wyraźnie
zniecierpliwiony. -Mając do wyboru twoje mokre włosy i moje zasrane
spodnie, wybieram jednak szybki spacer w deszczu. Włosy wyschną, a
ja będę później śmierdział całą drogę.-
-Jestem
za.- poparłem kuzyna ochoczo, czując w wyobraźni ten ohydny
zapach. -Proponuję szybki bieg, w kilka minut dotrzemy do domu.-
-Ja
się nigdzie nie wybieram.- oznajmił dumnie Sven, zakładając
ramiona na piersi. Wyglądał na poważnie obrażonego na cały
świat.
-Pieprzona
księżniczka...- zaklął Daniel po polsku, wiedząc, że jego
chłopak nie zna naszego języka. -Zaczekajcie, muszę poszukać w
bagażu bluzy dla mojej księżnej pani.-
Wysiadł
z auta, okrążył je i otworzył tylną klapę. Otworzył zamek
błyskawiczny wielkiej torby podróżnej i wyjął z niej obszerną,
szarą bluzę z kapturem. Rzucił ją do mnie, mówiąc:
-Masz,
powiedz naszej królewnie, żeby to założyła.- strząsnął z
włosów krople deszczu. Mały Dawid zaśmiał się i zakrył usta
dłonią.
-Załóż
to, nie zmokną ci włosy.- powiedziałem, podając bluzę
purpurowowłosemu. Przyjął ją z ociąganiem godnym urażonego
najwyższego majestatu, prychając przy tym niczym kot, czym znowu
rozbawił obydwu Dawidów. Paweł nie odzywał się, kwitując jego
zachowanie samym wzrokiem.
W
milczeniu czekaliśmy, aż Sven założy bluzę i oznajmi gotowość
do wyjścia. Daniel nie wracał już do środka, czekał, stojąc pod
otwartą klapą transportera, niecierpliwie drepcząc w miejscu.
Domyślałem się, że jego żołądek coraz mocniej domaga się
swoich praw, więc pogoniłem purpurowowłosego.
-Sven,
czy możesz ubierać się szybciej? To tylko kawałek, im szybciej
przebiegniemy, tym mniejsze ryzyko tego, że twój facet zabrudzi
sobie spodnie.-
-Sven,
jeg kender den danske.**- powiedziałem cicho, co spowodowało,
ze jego twarz zbladła. Chyba zapomniał, że w miarę dobrze znam
jego język.
Natychmiast
założył bluzę i wysiadł z samochodu, narzucając kaptur na
twarz. Paweł i młodzież również wysiadła z auta, Daniel
zamknął drzwi i zablokował centralny zamek, po czym biegiem
ruszyliśmy w stronę mojego domu. W połowie drogi usłyszeliśmy
cichy krzyk. Stanęliśmy jak wryci, oglądając się za siebie.
W
kałuży leżał Sven, cały mokry, trzymając się za czoło.
Natychmiast zawróciliśmy i podnieśliśmy go na nogi. Z
niewielkiego rozcięcia na łuku brwiowym kapała mu krew.
-Nie
zauważyłem dziury...- jęknął, jego łzy mieszały się z
deszczem. Daniel objął go.
-Już
spokojnie.- pocieszył go. -Możesz iść?-
Chłopak
oderwał się od kuzyna i zrobił krok, po czym klęknął , jęcząc
jeszcze głośniej.
-Moja
kostka...- syknął z bólu. -Te wasze dziurawe drogi!-
Na
to nie miałem wytłumaczenia, musiałem przyznać mu rację. Nie
chcąc narażać kuzyna na nawalenie w gacie, rzuciłem klucze od
mieszkania bratu.
-Młody,
weź Dawida i Daniela i biegnijcie przodem.- powiedziałem. -Ja z
Pawłem pomogę Svenowi.-
Kuzyn
poklepał mnie po ramieniu.
-Dzięki,
stary.-
-Nie
ma sprawy.- powiedziałem. -Biegnij, bo się w końcu zesrasz.-
Młodzież
razem z Danielem ruszyła biegiem do domu, tymczasem ja i mój piękny
pomogliśmy wstać purpurowowłosemu i, podtrzymując go z dwóch
stron, powoli prowadziliśmy w deszczu. Przy każdym stąpnięciu na
lewą nogę syczał z bólu.
-To
kara...- jęknął, kiedy już doszliśmy do klatki. -Za to, że
jestem takim egoistą.-
Postanowiłem
tego nie komentować, zadzwoniłem domofonem i młody wpuścił nas
do środka. Jeszcze tylko pokonaliśmy schody na drugie piętro i
weszliśmy do mieszkania.
W
pokoju siedzieli dwaj imiennicy, rozebrani prawie do rosołu,
czekając na zwolnienie się łazienki zajętej przez kuzyna. Ich
przemoczone ciuchy leżały w plastikowej miednicy na środku pokoju.
Drzwi
łazienki otwarły się i do pokoju wszedł Daniel, który już
pozbył się mokrego ubrania.
-Jaka
ulga...- westchnął. -Niewiele brakowało.-
Wskazałem
głową utykającego Svena.
-Teraz
zajmij się swoim chłopakiem, sam sobie nie poradzi.-
-A,
tak.- przejął od nas purpurowowłosego i zaprowadził do łazienki.
Teraz w spokoju mogliśmy pozbyć się mokrych szmat i osuszyć nasze
ciała.
Przydzieliłem
każdemu po wielkim, plażowym ręczniku i koszulce z mojej szuflady.
O ile Paweł i młody wyglądali w nich w miarę dobrze, to na małym
Dawidzie moja koszulka wisiała jak namiotowa płachta, sięgając mu
niemal do połowy łydek. Zaśmiałem się mimowolnie, co wywołało
rumieniec u małego.
-No
co...- powiedział. -Jeszcze urosnę.-
-Pij
mleko, będziesz wielki.- pocieszyłem go, uśmiechając się. -I
silny.-
Uśmiechnął
się nieśmiało i usiadł obok mojego brata. Teraz zauważyłem, że
naprawdę ładnie razem wyglądają, pasują do siebie. Byli bardzo
młodzi, ale być może już na tyle dojrzali, aby traktować się
poważnie. Miałem taką nadzieję.
Zadzwonił
telefon, który po zdjęciu ubrania rzuciłem na stół. Dzwonił
Damian, chciał wpaść na kawę gdyż aktualnie nudził się w domu.
-Jasne,
przychodź, tylko weź sobie kurtkę z kapturem.- zgodziłem się.
-Nie
jestem ślepy, widzę, że pada.- powiedział z wyrzutem. -Daniel już
jest?-
-Oczywiście,
suszy głowę swojego chłopaka w łazience.-
-Suszy
głowę, jasne.- zaśmiał się zbereźnie. -Dużo was tam?-
-Jak
przyjdziesz, będzie siedmiu.-
-Raczej
ośmiu, bo przyjdę z Darkiem.-
Zastanowiłem
się nad usadzeniem wszystkich, kiedy już dotrze Damian z
chłopakiem.
-No
to wpadajcie, jakoś się pomieścimy.- ponagliłem go. -Podobno jak
jest ciasno to jest miło.-
-Za
dziesięć minut będziemy.- powiedział i rozłączył się.
-No
to będzie nas więcej.- powiedziałem z uśmiechem do Pawła i
reszty, kiedy z łazienki wrócił Daniel z kulejącym Svenem.
-To
dobrze.- kuzyn wesoło pokiwał głową. -Jak jest ciasno to jest
miło.-
Roześmiałem
się głośno.
Dochodziła
jedenasta w nocy, burza wciąż trwała, rozjaśniając nocne niebo
jasnymi błyskami.
Siedzieliśmy
w ośmiu w jednym pokoju, pijąc kawę i likier przyniesiony przez
Damiana i Darka. Z komputera, podłączonego do wieży cicho leciała
muzyka.
Ze
względu na gości musiałem wyszukać dla Pawła i małego Dawida
jakieś ubrania, gdyż Daniel skorzystał z ciuchów, który
przyniósł z auta w bagażu.
Sven
nie skorzystał z możliwości przebrania się i siedział owinięty
w ręcznik. Zdecydowanie zbyt często odwiedzał toaletę, co mogło
świadczyć o przeziębieniu.
Moje
ciuchy pasowały na Pawła idealnie, mieliśmy zbliżone gabaryty i,
hmmm... parametry techniczne. Inaczej rzecz miała się z najmłodszym
z nas.
Nie
ukrywam, że moje spodenki, choć już na mnie zbyt krótkie, i tak
były za duże na małego. Patrząc na niego z trudem powstrzymywałem
się od śmiechu. Musiałem pożyczyć mu też pasek, gdyż spodenki
były zbyt luźne w pasie i co chwilę spadały mu do kostek gdy
chciał wstać. Dawało to pojęcie o jego chudości, choć sam nie
należałem do tych dobrze odżywionych.
Było
miło, rodzinnie i spokojnie, niezbyt mocny alkohol zrelaksował nas,
nawet najmłodszym pozwoliłem wypić po maluchu.
Błysnęła
błyskawica i niemal natychmiast w powietrzu rozniósł się grzmot.
Szyby zadrżały w oknach, w kilku samochodach pod blokiem włączyły
się alarmy.
-O,
cholera.- Paweł podszedł do okna. -Ale blisko walnęło!-
Imiennicy
również wstali i podeszli do mojego pięknego, wyglądając razem z
nim na zewnątrz.
Znowu
błysnęło oślepiająco, huk gromu był natychmiastowy.
Zgasły
latarnie uliczne, światła mieszkań w okolicznych blokach, jak też
i w naszym mieszkaniu. Muzyka ucichła.
Mały
skulił się i przysunął bliżej Dawida.
Paweł
wskazał niedaleki, niski budynek.
-Tam
przywaliło, patrzcie!-
Wszyscy
podeszliśmy do okien. W niewielkiej odległości widać było
dymiącą budkę rozdzielczą, przyklejoną do ściany sklepiku.
Westchnąłem
cicho:
-No
to mamy po muzyce.-
-I
po zimnym piwku, lodówka też nie działa.- jęknął Daniel, który
przywiózł ze sobą zapas niemieckiego piwa.
Sven
cofnął się od okna, najwyraźniej wystraszony.
-Poczułem
potęgę natury.- powiedział i dorzucił, unosząc ramiona do góry.
-Can you feel the power of nature?!***-
Ręcznik
zsunął się z jego ramion, stanął przed nami w samych czerwonych
slipkach, ukazując w świetle błyskających piorunów swoje
szczupłe, wiotkie, zniewieściałe ciało.
Spojrzeliśmy
na niego trochę zdziwieni jego zachowaniem. Daniel podszedł do
niego, podnosząc ręcznik.
-Sven,
dobrze się czujesz?- zapytał i złapał go za rękę. -Załóż ten
ręcznik, skoro już nie chcesz się ubierać.-
-Z
nim jest coś nie tak.- szepnął Paweł za moimi plecami tak cicho,
że tylko ja mogłem to słyszeć. Faktycznie, zachowanie chłopaka
było co najmniej dziwne. Wyrwał rękę z chwytu Daniela i zawołał:
-Czym
my jesteśmy, w porównaniu z taką potęgą!-
Kuzyn
odwrócił się do nas, patrząc przepraszającym wzrokiem.
-Nie
wiem, co się z nim dzieje.- powiedział bezradnie.
-Dobranoc.-
powiedział całkiem przytomnie Sven, usiadł na łóżku, owinął
się w rozłożony na nim koc i położył, odwracając do nas tyłem.
Wymieniliśmy
zdziwione spojrzenia.
Młody
zachichotał nerwowo.
-Co
to było?- zapytałem kuzyna. -On tak często?-
Daniel
pokręcił głową.
-Kiedyś
miał takie schizy, ale od dwóch lat mu się nie zdarzały.-
-Ale,
co to miało znaczyć, ta potęga natury?-
-Nie
mam pojęcia.- kuzyn rozłożył raniona. -Pierwszy raz coś takiego
u niego widzę. Jego ojciec opowiadał, że zdarzało mu się
wychodzić w nocy na dwór, lunatykował. Podobno miał jakieś
problemy psychiczne, ale już dawno nie miał żadnych objawów.-
-Cóż,
będziemy mieć na niego oko.- zapewniłem go. -Tu nic mu się nie
stanie, nie pozwolę mu wyjść z mieszkania w razie lunatykowania.-
-Dzięki,
sam mógłbym nie dopilnować.-
-Czyli
pozostaje nam iść spać.- wtrącił Paweł, szukając po omacku na
stole telefonu. Znalazł go i podświetlił ekran. -Jest dwudziesta trzecia piętnaście, chyba już czas.-
-Też
tak myślę, na prąd raczej nie ma co liczyć w ciągu najbliższych
kilku godzin.- zgodziłem się.
Zapuściłem
żurawia do szafki, w której kiedyś trzymałem turystyczna latarkę.
Mogła świecić przez wiele godzin szerokim snopem światła, co
znacznie ułatwiłoby nam poruszanie się po domu. Modliłem się,
aby była tam gdzie widziałem ją ostatnio i moje modlitwy zostały
wysłuchane.
Żółte
światło zalało pokój. Darek i Damian wstali, szykując się
najwyraźniej do opuszczenia nas.
-Nie
zostaniecie?- zapytałem.
-Nie,
pójdziemy do mnie.- powiedział kuzyn. -Nawet dla was tu za mało
miejsca, co dopiero z nami.-
-No
dobra.- zgodziłem się. -Ale jutro się spotykamy?-
-Tak,
coś się zorganizuje.-
-W
takim razie do jutra.-
Pożegnaliśmy
się, zamknąłem drzwi za Damianem i jego chłopakiem.
-Dzieci,
do łóżek!- zawołałem, wracając do pokoju. Wskazałem palcem na
Dawidów. -Młodzież, wy śpicie tutaj, Daniel będzie miał was na
oku. Ja z Pawłem idę do drugiego pokoju.-
Chwilkę
protestowali, ale nie mieli wyboru. Posłusznie, ze spuszczonymi
głowami udali się do wskazanego przeze mnie łóżka. Pozostawiając
ich z kuzynem, miałem nadzieję, że nie przyjdzie im do głowy
żadne szaleństwo. Moim zdaniem byli na to trochę za młodzi.
Obecność kuzyna powinna ich trochę krępować, więc liczyłem na
to, że nie zrobią nic głupiego.
Życząc
wszystkim kolorowych snów, wyszedłem do drugiego pokoju, zabierając
ze sobą swojego ukochanego.
Kiedy
już byliśmy sami, podszedł do mnie i przytulił mocno.
-Co
się stało?- zapytałem, myśląc, że boi się burzy. Ale
wiedziałem, że nie jest tak strachliwy.
-Sven
mnie przestraszył.- szepnął mi do ucha. -Myślę, że on coś
bierze, za często znika w łazience.-
-Mówisz?-
zastanowiłem się. Faktycznie, chłopak dość często wychodził do
toalety, ale tłumaczyłem to raczej przeziębieniem przez
przemoknięcie.
-Ściskał
coś w dłoni, jak wychodził.-
-Jesteś
pewien?- zapytałem i pogłaskałem go po plecach.
Poczułem,
jak kiwa głową.
-Dobrze,
jutro pogadam o tym z Danielem.- powiedziałem i pocałowałem mojego
pięknego w szyję. -Chodźmy spać.-
W
ciemnościach, rozjaśnianych błyskami piorunów położyliśmy się
do łóżka.
W
ciemnościach, rozjaśnianych błyskami piorunów zdjęliśmy nasze
ubrania.
W
ciemnościach, rozjaśnianych błyskami piorunów kochaliśmy się,
aż zmęczenie zamknęło nam oczy.
* Niech się zesra, mam go w dupie.
** Sven, ja rozumiem po Duńsku.
*** Czujecie potęgę natury?
Jestem pierwszaaaa!! :D
OdpowiedzUsuńBomba! Komentuje pierwszy raz ale od razu się zapowiadam, że będę komentować dużo częściej *^*
No to tak...Tak jak mówiłam..(domyśl się kim jest ciocia ;>)...rozdział wcale nie był zły..-.-..rozpaczasz za bardzo XD
Czy ty naprawdę musiałeś ustawić weryfikacje..? -.-....Jak ja tego nienawidzę!! *^* XDDD
1.Są drobne błędy jak "dla czego?" i inne tego typu, ale to można poprawić :)
2.Kiedy doszłam do fragmentu z zasranymi spodniami zaczęłam się niekontrolowanie śmiać..(czy ja jestem nienormalna? O.o)
3.Wplątanie tutaj duńsko było dobrym pomysłem :)
4.Same opisy są ciekawe, chociaż (przepraszam nie bij T^T) wydaje mi się, że nadużywasz zwrotu "mój piękny" Zmień to czasami, możesz to spokojnie zastąpić, a efekt będzie lepszy :)
5.Powtórzenia na końcu lepiej by wyglądały jako oddzielny akapit, ale same powtórzenia są super :D
6.Ciocia przeprasza za trucie dupy ><
No! A teraz zostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział :3
Pozdrawiam i życzę weny, czasu i możliwości :)
~Seme
Jeszcze coś dołącze: nadal robisz błędy w dialogach z tymi myślnikami na koncu zdania i kropki przed myślnikami xD Sory, że ciągle sie przywalam, ale te błędy drażnią xD Wiem, że przyzwyczajenie, ale chce tylko żeby wszystko było poprawnie napisane, wtedy lepiej sie czyta :D
UsuńJuż ktoś kiedyś zwracał mi na to uwagę, poza tym sam to zauważyłem. Jednak konsekwentnie piszę dalej w ten sposób, gdyż wydaje mi się być logiczny. Kropka kończy zdanie, wypowiedź postaci jest zdaniem. Więc kropka na końcu wypowiedzi, a co za tym idzie, przed myślnikiem jest jak najbardziej na miejscu. Oczywiście jak na logikę. Co do myślników, to wprowadziłem je, żeby ułatwić Wam, czytelnikom czytanie. Często brak tych właśnie myślników na końcu dialogu powoduje zlewanie się kilku wypowiedzi. Krótko mówiąc, this is my style i nie ważne, błędny czy poprawny, ale jak dla mnie ma sens i będę się konsekwentnie tego trzymał. Pozdrawiam :)
Usuńnie tobie oceniać, co jest logiczne w języku polskim, a co nie, bo nie ty go wymyślałeś. Takie są po prostu zasady i pisząc opowiadanie powinieneś sie ich trzymać, żeby wszystko było poprawnie.
UsuńA kto te zasady ustalał? Czyż nie ludzie właśnie? Zasady są po to, by je łamać, taki ze mnie buntownik XD Tak czy inaczej, zmieniać nic nie zamierzam, za dużo roboty. Jeśli istnieje jakiś Instytut Opieki Nad Ojczystym Językiem, możesz zgłosić mnie, jako buntownika i wywrotowca :D
UsuńPozdrawiam, Karoru
nie chodzi mi o to żebyś zmieniał to w rozdziałach które już dodałeś, chciałabym tylko żebyś nie popełniał dalej błędów bo razi w chuj.
UsuńMam na ciebie jednego wielkiego focha!!!! XD Człowiek nie może tak dobrze pisać!!!!
OdpowiedzUsuńAle ok... Dość żartów o blondynkach (ew. blondynach XD). Rozdział jak zwykle zajebisty, zastanawiam się jak się skończy... Popierdolony na umyśle Sven? Ciekawa koncepcja... Jeśli skończy się tak jak myślę...
I ten tekst, że "W ciemnościach, rozjaśnianych błyskami piorunów kochaliśmy się, aż zmęczenie zamknęło nam oczy." Jebłam...
Ale żeby był wilk syty i Manchester City, musze cię lekko opierdolić. Ale tylko leciutko, na pewno nie będzie tak jak z bazą Ramstein.
Ladies und Gentelmen!!! Robimy zrzutkę na słownik dla Karoru!!!! Jak każdy złoży się po 2-3 grosze to myślę, że jakiś porządny mu kupimy.
Wszystko? Wszystko.
Powtórzę jeszcze raz
CHŁOPCZE ODDAJ TALENT!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Lana
Powiem tak : piszesz ZAJEBIŚCIE. Czytam tego bloga i czytam i chcę ci powiedzieć że masz mi oddac swoje pomysły. Zastanawia mnie jedna rzecz skąd ty je bierzesz.
OdpowiedzUsuń~Merricka ;*
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały.. taki spokojny, można powiedzieć, że sielankowy... cały dzień spędzili w wspólnym gronie... no i musze powiedzieć, że oba Dawidy wspaniale wyglądają razem... martwi mnie trochę zachowanie Swena....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
No cudne po prostu boskie !!! Szkoda że zawiesiłeś :<<<< Maria
OdpowiedzUsuńŚwietne Opowiadanie ! (jak zawsze love u ) Sven to ciekawa postać ,warto przeciągnąć wątek ćpuna i dodać trochę grozy ,zaskocz ,życzę weny :D / Takase
OdpowiedzUsuń