-Jak sobie to wyobrażasz?-
czarnowłosy Dawid nie dawał spokoju swojemu starszemu imiennikowi.
Karol
z Pawłem i mamą chorego siedzieli w kafejce na parterze szpitala i
pili kawę. Zostawili młodszych chłopców samych, aby mogli
porozmawiać.
Młody
patrzył w posadzkę i milczał. Leżący w szpitalnym łóżku
młodszy chłopiec nie dawał za wygraną.
-Nie
wiem, co o tym myśleć.- szepnął. -Zaskoczyłeś mnie tym co
zrobiłeś, jak byłem w śpiączce.-
-Przepraszam...-
powiedział starszy Dawid, nie odrywając wzroku od szarych płytek
na podłodze. -Chciałem ci pomóc, nie myślałem wtedy o tym, co
robię.-
-Pomogłeś
i jestem ci za to wdzięczny.- przytaknął czarnowłosy. -Ale
rozwaliłeś mi tym psychikę.-
-To
było głupie, przepraszam...- Starszy chłopiec urwał i zaczął
podnosić się z krzesełka, stojącego przy łóżku chorego.
-Nie
wychodź.- młodszy złapał go za rękę i nie pozwolił wstać.
-Nie mówię, że to było głupie, ale zaskoczyłeś mnie tym.-
-Przepraszam...-
zaczął Dawid, ale czarnowłosy przerwał mu.
-Kurwa,
przestań przepraszać za coś, co mi się podobało i wybudziło
mnie z śpiączki!-
Brat
Karola spojrzał na młodszego kolegę i z nadzieją.
-Naprawdę
ci się podobało?- zapytał nieśmiało. Drugi Dawid uśmiechnął
się do niego i zarumienił.
-To
było coś wspaniałego, nigdy nie czułem niczego podobnego...-
-Cieszę
się, że...że ci się podobało.- tym razem starszy chłopak
zarumienił się i spuścił wzrok. -Gdybyś tylko chciał to
powtórzyć, daj znać.-
Czarnooki
uśmiechnął się znacząco i powiedział:
-Myślę,
że teraz moja kolej, żeby ci się za to zrewanżować.-
Wyciągnął
rękę do brata Karola i przyciągnął go do siebie.
***************************************************************************
Wracałem
z moim pięknym i mamą Dawida z kawiarenki, znajdującej się w
hallu szpitala. Wjechaliśmy windą na oddział, na którym przebywał
nasz najmłodszy przyjaciel. Zapukałem do drzwi, z środka odezwały
się dwa głosy.
-Chwileczkę!-
Po
kilku minutach drzwi otwarły się i wyszedł z nich mój brat,
czerwony na twarzy, spocony i tajemniczo uśmiechnięty. Chyba tylko
ja to zauważyłem, Paweł i mama Dawida nie zwrócili uwagi na
zadowoloną minę młodego. Widząc moje pytające spojrzenie,
braciszek zaczerwienił się i trzymając się za krocze pobiegł do
łazienki. Mieliśmy już wejść do chorego, kiedy nadszedł lekarz
i zawołał jego mamę. Wszedłem do sali z Pawłem. Dawid wyglądał
na zadowolonego, miał rumianą skórę i był uśmiechnięty.
-Widzę,
że mój brat działa na ciebie jak lekarstwo.- zaśmiałem się,
komentując dobrą kondycję zdrowiejącego chłopaka. Czarnooki
chłopiec zaczerwienił się i pokiwał głową.
-Tak,
pomógł mi bardzo.- przycisnął rękę do krocza i zasłonił dość
wyraźne wybrzuszenie, mówiąc te słowa. Spojrzałem zdziwiony na
ten gest.
-Jesteś
już okazem zdrowia, jak widzę.-
-Czuję
się świetnie...- powiedział, wyraźnie zmieszany.
-To
nawet rzuca się w oczy.- powiedziałem bez zastanowienia, co
wywołało rumieniec na twarzy Dawida. Paweł zachichotał za moimi
plecami, również widząc erekcje najmłodszego chłopca.
-Wygląda
na to, że Dawidy są bliżsi sobie, niż nam się zdawało.- z
rozbawieniem powiedział mój chłopak, podchodząc bliżej. W tym
momencie zrozumiałem, co tu się wydarzyło przed chwilą, dla czego
obydwa Dawidy były takie zadowolone i zrelaksowane. Przeprosiłem
obu czarnowłosych i wyszedłem na korytarz w poszukiwaniu brata.
Młody wychodził właśnie z toalety, złapałem go za ramię i
zaprowadziłem do windy. Zjechaliśmy na dół i wyszliśmy na
parking.
-Młody,
co ty wyprawiasz z Dawidem?- wyrzuciłem z siebie. Mój brat
przygryzł wargę i wbił wzrok w trawnik pod stopami.
-N-nic...-
wydukał, po chwili spojrzał na mnie hardo i powiedział pewnym
głosem. -Na pewno nie to, co ty dziś rano z Pawłem!-
Poczułem
falę gorąca. Jednak moje wrażenie, że byliśmy obserwowani w
czasie uprawiania seksu, było słuszne. Nie wiedziałem co
powiedzieć, po krótkim zastanowieniu podjąłem decyzję.
-O
podglądaniu pogadamy później. Natomiast jeśli chodzi o Dawida, to
mam nadzieję, że wiesz co robisz.-
-Oczywiście,
że wiem.- powiedział młody. -Lubię go, nawet bardziej niż
myślałem.-
Przytaknąłem
i kiwnąłem na brata, wskazując mu szpital. Wróciliśmy do naszego
chorego, u którego była już mama. Obydwa Dawidy spojrzały na
siebie znacząco i uśmiechnęli się do siebie. Postanowiłem
tymczasowo nie drążyć tematu, dać im czas do zastanowienia. To,
że ja byłem inny, nie musiało oznaczać, że mój brat ma być
taki jak ja. Paweł przyglądał mi się przez chwilę, po czym
podszedł do mnie i szepnął:
-Uspokój
się.-
Tymczasem
mama naszego małego pacjenta wstała z taboretu przy jego łóżku i
powiedziała:
-Chłopcy,
mam dobre wieści. Już w piątek będę mogła zabrać syna do
domu.-
-To
wspaniale.- powiedziałem szczerze. Dobrze życzyłem temu smutnemu
chłopcu, mimo tego, że denerwowała mnie jego zbytnia zażyłość
z moim bratem. Ale patrząc na uśmiech mojego Dawida, darowałem
sobie nerwy. Skoro on jest szczęśliwy z tym chłopcem, to czemu mam
się tym przejmować? W głębi duszy chciałem, żeby obaj byli
szczęśliwi, więc postanowiłem nie ingerować w ich stosunki.
Uśmiechnąłem się do obu Dawidów i powiedziałem:
-Może
zaprosimy Dawida do nas, jak poczuje się lepiej? Pogramy razem, tak
jak kiedyś.-
-Tak,
Dawid, musisz do nas przyjść!- rozpromienił się młody. Byłem
szczęśliwy, widząc jego szczęście. Pozostała nam tylko rozmowa
na temat podglądania, kiedy tylko wrócimy do domu.
****************************************************************************
Była
niedziela wieczór. Wyglądałem przez okno, patrząc ja Dawid
odprowadza swojego czarnowłosego przyjaciela na autobus. Chłopiec
tydzień wcześniej wyszedł ze szpitala i czuł się już na tyle
dobrze, żeby złożyć nam wizytę. Nie wiedziałem, jak wygląda
sprawa z jego ojczymem, ale nie chciałem być nadmiernie ciekawski i
nie dopytywałem o to. Druga sprawa, nie chciałem psuć dobrego
nastroju obu chłopców, zadając nieprzyjemne pytania o nieprzyjemne
sprawy. Brakowało mi Pawła, którego mama wróciła już do domu i
zabrała swoją pociechę przed przyjazdem najmłodszego Dawida.
Oderwałem
się od okna, kiedy brat z przyjacielem zniknęli za rogiem ulicy.
Poszedłem do kuchni, włączyłem czajnik i nasypałem kawę do
kubka. Pociągnąłem nosem, wdychając pobudzający aromat
zmielonych ziarenek. Bez pospiechu wróciłem do pokoju i uruchomiłem
komputer. Odpaliłem Winampa i puściłem cicho muzykę.
Wracając
do kuchni, gdzie właśnie wzywał mnie wyjący na cały blok
czajnik, myślałem o Dawidach. Obaj są bardzo młodzi, ale
dzieciństwo maja zdecydowanie za sobą. Obaj doświadczyli wielu
złych rzeczy, co widać było w ich oczach. I obaj zasługiwali na
szczęście, któremu postanowiłem nie stawać na drodze. W gruncie
rzeczy nadal nie wiedziałem, czy to co ich łączy to zwykła
sympatia, czy też coś poważniejszego. Ale cokolwiek by to nie
było, postanowiłem ich w tym wspierać.
Zalałem
kawę i posłodziłem parujący, ciemny napar w kubku. Sięgnąłem
do lodówki po zimne mleko i tak wyposażony, wróciłem do pokoju,
zasiadając przed komputerem. Dolewając mleko do kawy, usłyszałem
klucz w zamku drzwi wejściowych. To młody wracał po odprowadzeniu
swojego czarnookiego kolegi. Zobaczyłem jego uśmiechniętą twarz,
kiedy wszedł do pokoju.
-Jak
tam, Dawid już pojechał?-
Młody
kiwnął głową i usiadł naprzeciwko mnie, po drugiej stronie
stołu.
-Pojechał...-
powiedział cicho i po chwili dodał. -Karol, chcę ci coś
powiedzieć, to ważne.-
-Mów
śmiało, wiesz, że ze mną możesz pogadać o wszystkim.-
zachęciłem go. Spojrzał na mnie swoimi szarymi oczyma i westchnął
cicho.
-Myślę...-
zaczął. -myślę, że jestem taki jak ty.-
Kiwnąłem
głową i uśmiechnąłem się.
-To
zrozumiałe, w końcu jesteśmy braćmi.-
-Ale
miałem na myśli, że...- zawahał się. -...że tak jak ty, wolę
chłopaków...-
-Na
jakiej podstawie to wywnioskowałeś?-
-Podoba
mi się Dawid.-
-Cóż,
jest ładnym chłopakiem.- powiedziałem. -Ma delikatne, dziewczęce
rysy twarzy, pewnie dlatego ci się podoba.-
-Nie
chodzi mi tylko o cechy zewnętrzne.- pokręcił głową. -Podoba mi
się w nim wszystko, to jak mówi, jak poprawia włosy, jak siedzi,
kiedy gra na gitarze...dosłownie wszystko.-
-Masz
piętnaście lat.- starałem się jakoś wyjaśnić tę jego
fascynację młodszym kolegą. -W tym wieku zdarza się, że
zauroczymy się w kimś tej samej płci, ale nie musi to od razu
oznaczać, że jesteś gejem.-
-Ja
nie wiem, kim albo czym jestem.- niemal mi przerwał, dowodząc
swoich racji. -Wiem tylko, że to jest coś więcej niż zwykłe
zauroczenie.-
-Mogę
powiedzieć tylko tyle.- wzruszyłem ramionami. -Z mojej strony nie
mam nic przeciwko temu, cieszę się, że wybrałeś tego chłopca.
Natomiast muszę cię ostrzec, że życie takich ludzi jak ja, Paweł
i, być może i wy, nie jest łatwe. Ukrywanie swojej orientacji nie
jest łatwe.-
-Mam
w dupie ukrywanie się.- oburzył się Dawid. -Kocham go i nie mam
zamiaru tego ukrywać.-
-Niestety,
obawiam się, że kochanie kogoś tej samej płci nie jest takie
proste, jak się wydaje.-
-Nie
wiem, na ten moment wiem tylko, że go kocham.- powiedział cicho
młody i spojrzał mi w oczy. -O ukrywanie się będę się martwił,
jak będzie taka potrzeba.-
Pokiwałem
głową i podsunąłem mu swój kubek z kawą.
-Masz,
napij się braterskiej kawy, masz we mnie zawsze wsparcie,
niezależnie od tego, co będzie.-
Uśmiechnął
się do mnie i upił mały łyk napoju. Oddał mi kubek i patrzył
jak piję.
-Wiesz,
brat.- powiedział po chwili. - Jednak łączy nas coś więcej, niż
tylko braterstwo. Jesteśmy tacy sami. Ale cieszę się, że tak
jest.-
-Alleluja.-
zakończyłem dość smutnym tonem. -I amen.-
Uścisnęliśmy
się a kiedy usiedliśmy ponownie na swoich miejscach, powiedziałem:
-Wiesz
co, odwlekałem naszą rozmowę o podglądaniu, ale po namyśle
postanowiłem ci ją darować. Tylko nie rób tego więcej, bo wtedy
już nie daruję ci tak jak tym razem.-
Dawid
uśmiechnął się szeroko, ale jednocześnie zaczerwienił.
-Obiecuję,
że już nie będę was podglądał.- wstał i podszedł do drzwi. -A
przynajmniej postaram się to robić bardziej dyskretnie.-
Zachichotał
i zniknął za ramą drzwi, cudem unikając trafienia rzuconą przeze
mnie poduszką.
******************************************************************************
Naciskałem
mocno pedały roweru, zerkając co chwile do tyłu, na próbującego
mnie dogonić Pawła. Choć bardzo się starał i teoretycznie miał
lepszy rower, nie mógł mnie wyprzedzić, a nawet zrównać się ze
mną. Po około dwudziestu kilometrach zauważyłem, że mój piękny
zaczyna zostawać w tyle. Mimo dzielącej nas odległości kilku
metrów, widziałem wysiłek na jego twarzy i rozwiane pędem włosy.
Zwolniłem i wjechałem na polną dróżkę, prowadzącą w okolice
jego domu. Dobrze zestrojone amortyzatory roweru gładko wybierały
nierówności piaszczystej nawierzchni. Przestałem pedałować,
wtedy Paweł zrównał się ze mną i mogłem zobaczyć jego zroszone
potem czoło i szybko poruszającą się klatkę piersiową. Chyba
trochę przesadziłem z tempem, nie biorąc pod uwagę panującego
upału i nieco słabszej kondycji mojego chłopaka. Ale moje zastane
mięśnie błagały o trochę wysiłku, więc nie mogłem im go
odmówić. Skutek tego był taki, że niemal wykończyłem wysiłkiem
swojego ukochanego.
-Zatrzymajmy
się.- powiedziałem i zahamowałem. Paweł również zatrzymał
rower i zsiadł z siodełka. Widziałem jak bardzo jest zmęczony, z
trudem oddychał a jego twarz była czerwona z wysiłku i pokryta
potem. Koszulka na piersi i brzuchu, cała mokra, przykleiła się do
jego ciała.
-Przepraszam,
że tak ostro pocisnąłem.-
-Nie
szkodzi.- wydyszał, odrzucając z twarzy zlepione potem włosy.
-Przyda mi się trochę wysiłku.-
-Podejdźmy
do sadu nad rzeką, odpoczniemy trochę.- zaproponowałem. Mój
piękny kiwnął swoja śliczną główką i zeszliśmy z drogi w
wysoką do kolan trawę. Wkrótce dotarliśmy nad rzekę, otoczoną
owocowymi drzewami. Sad nie miał właściciela, nie znajdował się
na czyimś polu i nikt o niego nie dbał. Skutkiem tego większość
drzew zdziczała i rodziła małe, niezbyt smaczne owoce. Ale całe
otoczenie wraz z rzeką, tworzyło bardzo uroczy zakątek, niemal
stworzony do odpoczynku na świeżym powietrzu. Oparliśmy rowery o
drzewo i usiedliśmy w miękkiej trawie. Paweł oddychał ciężko z
otwartymi ustami, łapiąc oddech.
-Wypiłbym
teraz całą rzekę.- jęknął i wystawił język. Przyznam, że nie
pomyślałem i zapomniałem o zabraniu picia w bidonach. Teraz mój
książę cierpiał przez moje zapominalstwo, a ja nie wiedziałem,
jak ugasić jego pragnienie. Ze złością spojrzałem w górę i
nagle doznałem olśnienia. Wstałem z trawy i zacząłem wdrapywać
się na drzewo, pod którym siedzieliśmy. Paweł obserwował moje
mizerne wysiłki dostania się na gałąź. Nie miałem w tym wprawy,
ale jakoś udało mi się wejść powyżej dwóch metrów nad ziemię.
Sięgnąłem ręką po soczyste, czerwone czereśnie, rosnące gęsto
w całej koronie drzewa. Zarwałem dwie, złączone jedną łodyżką
i rzuciłem je mojemu kociakowi. Zjadł je, wypluł pestki i ponownie
spojrzał na mnie, a w jego oczach była wdzięczność.
-Nie
musiałeś się dla mnie wdrapywać na drzewo.-
-Jak
mógłbym pozwolić, żeby mój chłopak cierpiał z powodu
pragnienia.-
Uśmiechnął
się do mnie i powiedział:
-Dziękuję,
myszko.-
-Dla
ciebie wszystko, kochanie.- odpowiedziałem i sięgnąłem po kolejne
owoce. Paweł wstał i otrzepał spodenki z trawy i piasku.
-Idę
do ciebie.- powiedział i zanim zdążyłem coś wydusić, już
siedział na gałęzi nieco poniżej mnie. Wybałuszyłem na niego
oczy, podziwiając jego spryt przy wspinaniu się na pień drzewa.
Tymczasem on spokojnie położył się na swojej gałęzi i
uśmiechnął do mnie triumfalnie.
-Tak
się wchodzi na drzewa, jakbyś nie wiedział.-
-Wow,
niezły jesteś.- powiedziałem z uznaniem. -Gdzie się tego
nauczyłeś?-
-Od
kilku lat mieszkam na wsi.- wzruszył ramionami. -Nabyłem kilka
przydatnych umiejętności, w tym także tę, którą
zademonstrowałem.-
-Mam
bardzo utalentowanego chłopaka.- puściłem mu całusa i podałem
zerwane wcześniej czereśnie.
-Każdy
z nas ma jakiś talent.- powiedział Paweł i uśmiechnął się do
mnie zalotnie. -Ja potrafię się wspinać na drzewa. Twój to muzyka
i to, co posiadasz w spodniach.-
-To
drugie to raczej atrybut a nie talent, prawdopodobnie odziedziczony
po jakimś przodku.- zaśmiałem się i poprawiłem na gałęzi,
której szorstka kora boleśnie drapała moje uda. Była na szczęście
dość szeroka, więc przyjąłem wygodną, leżącą pozycję
.
-Czeresienkę?-
zapytałem, zrywając kolejny czerwony owoc. Mój piękny uśmiechnął
się zadziornie i nie okazując najmniejszych oznak zmęczenia, jakie
widać było po nim jeszcze chwile temu, stanął na swojej gałęzi
zwinnie niczym akrobata. Jego głowa znalazła się na poziomie
mojej.
-Wolałbym
zobaczyć ten twój atrybut, skoro już o nim wspomniałeś.- mruknął
zalotnie. -Może wspólnymi siłami dojdziemy, po kim odziedziczyłeś
jego nadnaturalną wielkość.-
-Nie
jest nadnaturalna, po prostu proporcjonalna do wielkości reszty
ciała.- powiedziałem z uśmiechem i poczułem jego dłoń na udzie.
Jego smukłe palce wsunęły się w nogawkę moich spodenek.
-Kocie,
czy mi się wydawało...- zapytałem ironicznie. -...czy przed chwilą
zdradzałeś oznaki stanu przedzawałowego po naszej wycieczce?-
-Cóż
znaczy moje zmęczenie w porównaniu do twojego atrybutu, który jest
tez twoim atutem.- powiedział i przesunął dłoń nieco wyżej pod
nogawką, niemal docierając do celu. Jego palce łaskotały mnie,
więc złapałem go za nadgarstek, zatrzymując jego dłoń, która
prawie dotykała mojego przyrodzenia.
-Kocie,
wolałbym najpierw wziąć prysznic, jestem spocony...tam.-
wyjaśniłem. -I nie tylko tam, wszędzie jestem spocony.-
-Mnie
to nie przeszkadza.- delikatnie odsunął moją dłoń i podjął
przesuwanie swojej w zadanym wcześniej kierunku. Poczułem jego
palce, które dotknęły moich jąder. Drugą ręką sięgnął do
rozporka moich spodenek i rozpiął suwak.
-Chcę
zobaczyć teraz ten twój atut, atrybut, czy cokolwiek to jest.-
powiedział podnieconym głosem. -Pragnę go.-
Sięgnął
ręką do moich rozpiętych spodenek i wydobył mojego członka,
jeszcze w stanie spoczynku, ale powiększającego się w oczach.
-Pozwolisz?-
zapytał i ujął mojego penisa w dłoń, obciągając palcami
napletek i odsłaniając pęczniejący żołądź. Kiwnąłem głową,
nie mając wyjścia. Jego pełne wargi objęły mojego członka a
języczek zaczął drażnić główkę. Jęknąłem głośno i
zgryzłem dolną wargę, czując dreszcz przyjemności. Paweł
wyciągnął mojego już sztywnego członka z ust i mlasnął.
-Nawet
spocony smakuje dobrze.- powiedział i zdecydowanym ruchem odsłonił
główkę penisa, po czym wessał go mocno i głęboko. Poczułem
rozkosz, kumulującą się w żołędzi członka, westchnąłem
głośno i wplotłem dłonie w włosy mojego pięknego. Jego usta
mocno uciskały moją męskość, ssały ja coraz intensywniej, co
wprawiało moje mięśnie w samoistne skurcze i drgania. Dłoń w
nogawce moich spodenek pieściła moje jądra. Przyjemność była
coraz silniejsza, czułem, że za chwilę eksploduje wielką falą w
moim ciele. Paweł nie ustawał w wysiłkach, aby doprowadzić do
końca to co zaczął.
W
końcu nie byłem w stanie powstrzymać orgazmu, rozkosz skupiła się
w moim nabrzmiałym penisie i rozlała falą po całym ciele,
wygiąłem plecy w łuk i poczułem jak sperma została wtryśnięta
w usta mojego ukochanego. Zakaszlał i zakrztusił się, zraszając
moje krocze i spodenki kropelkami nasienia.
Nagle
usłyszałem trzask pękającego drzewa, gałąź na której
spoczywałem złamała się a ja runąłem w dół. Zobaczyłem
przerażone oczy Pawła i jego wyciągniętą rękę, próbującą
mnie złapać. Poczułem jej chwyt na ramieniu i szarpnięcie.
Następnie było uderzenie w ziemię porośniętą trawą i kolejne
uderzenie, kiedy bezwładny Paweł spadł ze swojej gałęzi prosto
na mnie. Na szczęście moje kościste ciało zamortyzowało upadek.
Z drzewa posypało się na nas stado spadających czereśni,
zostawiając czerwone plamki na naszych ubraniach. Nieco
zmaltretowani, zmęczeni i upaprani sokiem z owoców, spojrzeliśmy
na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Zrywajmy
się stąd.- powiedziałem, łapiąc oddech i zapinając spodenki.
-To był piękny upadek.-
-Tak.-
przytaknął mój piękny, z trudem opanowując śmiech. -Musimy to
kiedyś powtórzyć.-
Wstaliśmy
i doprowadziliśmy nasze ubrania do jako takiego wyglądu. Byłem
wdzięczny za plamy po czereśniach, gdyż zamaskowały rozpryśnięte
krople spermy na moich spodenkach. Jeszcze raz spojrzeliśmy na
siebie i parsknęliśmy śmiechem. Przyciągnąłem Pawła do siebie
i pocałowałem go w te jego cudowne usta, które smakowały
czereśniami.
-Dziękuję,
kochanie.- powiedziałem, odrywając się do jego warg. -Jedźmy się
przebrać.-
Podnieśliśmy
rowery i ruszyliśmy do domu mojego księcia.
bardzo fajny rozdzialik, ale mam też małe zastrzeżenia znaczy bije w oczy powtarzane "dwa Dawidy, obydwa Dawidy" miast tego mógłbyś dać obydwaj chłopcy, imiennicy etc..., też ciągłe powtarzanie Dawid też mógłbyś zamienić na inne wyrazy mówiące o chłopcu, którego masz na myśli, a tak poza tym bardzo dobrze napisana druga część z wycieczką rowerową i ciekawy pomysł z tą scenką na drzewie :D (nie muszę sobie wyobrażać tego co opisałeś, bo kiedyś sam zrobiłem coś podobnego z kolega z tym, że to była chyba wiśnia:P)
OdpowiedzUsuńNie potrafie oderwac sie od czytania Twojego blogu.. Ciesze sie, ze zrealizowales swoje marzenia, tesknie jakos karol...
OdpowiedzUsuń-Kuba
Nie wydaje mi sie, zeby jeszcze mnie pamietal..ale ja nigdy ciebie nie zapomne...
Oczywiście, że Cię pamiętam. Napisz do mnie na gg,chyba masz jeszcze numer. Pisz nawet jak jestem niewidoczny, bo zwykle jestem niewidoczny.
UsuńProblem w tym, że nie posiadam Twojego numeru gadu, w ogóle z tego co pamiętam.. to nie chciałeś utrzymać kontaktu.
OdpowiedzUsuńK.
w takim razie to mój mail-mysza1593@gmail.com
UsuńBardzo mi się podoba to opowiadanie ale żeby Autor nie spoczął na laurach, powiem że czegoś mi brakuje, Mianowicie jakiegoś punktu kulminacyjnego czy celu opowiadania. No dobrze, bohaterowie sobie żyją, spotykają, kochają się, jednym słowem sielanka przypominająca Modę na sukces. Mnie zaczyna to szczerze mówiąc nudzić, wiem że pomyślicie teraz 'to po co czytasz jak nudne?' Otóż czytam z nadzieją że coś może wydarzyć się ciekawego i że powiem 'Kurczę, pomyliłem się'. Mam nadzieję, drogi Autorze, że rozumiesz co mam na myśli? Także powodzenia i weny życzę. Pozdrawiam, Mateo91
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział? XD Ja chcem nowy.. T^T Już się nie mogę doczekać. :3
OdpowiedzUsuń// Jeff
Przepraszam, że w każdym komentarzu wytykam Ci błędy, ale ostatnio wspominałeś, że w blogu używasz polskich znaków, a tu kilku brakuje. Zjadłeś jedną literke ja(k) Dawidy. Poza tym rozdział świetny. Męczy mnie tylko to jak zareaguje ojciec Dawida gdy pozna jego orientacje. :( Napoczątku myślałem też, że spadając zrobią sobie krzywde i będą musieli się tłumaczyć. Moge życzyć ci tylko weny i oby tak dalej. Dominik Ps: Czemu wcześniej nie zauważyłem, że tu jest druga część? Pps: Czy mówiłem, źe to jest świetne?
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńrozdział bardzo fajny, ciekawy... och oba Davidy maja się ku sobie, kibicuję im aby wszystko się udało między nimi.... akcja na polance och boska.... jak dobrze, że nic poważniejszego się nie stało im jak zlecieli z tego drzewa....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Mam kilka zastrzeżen. Jednym z nich są błędy interpunkcyjne. Kiedy piszesz dialog, nie stawiasz kropki przed myślnikiem
OdpowiedzUsuń"-Tak.- przytaknął mój piękny, z trudem opanowując śmiech. -Musimy to kiedyś powtórzyć.-" Kropke stawiasz dopiero po zdaniu po myślniku. Kiedy konczysz wypowiedź jednej osoby, stawiasz myślnik na koncu, to jest błąd. Tak, jak jedna osoba powiedziała, używaj wyrażen np. "Dwaj chłopcy" zamiast "Dwa Dawidy", za często używasz tego samego słowa, spróbuj zastosować jakieś synonimy. na razie z mojej strony tyle, wiem, że już jesteś kilka rozdziałów wprzód, ale dopiero zauważyłam na poprzednim blogu, że zrobiłeś nowego :D
Tak, zauważyłem ten błąd jakiś czas temu, ale teraz już nie mam ochoty tego poprawiać, za dużo roboty. I raczej będę go popełniał dalej, jestem konsekwentny w błędnym pisaniu dialogów ;) Podobnie jak myślnik na końcu dialogu, też nie jest potrzebny, ale stawiam go, bo tak wydaje mi się właściwie. Krótko mówiąc, this is my style. :D
Usuń