Rozdział 26 - Deszczowo

Siedzieliśmy z Pawłem w małej knajpce na powietrzu, popijając colę w oczekiwaniu na przyjazd kuzyna i jego chłopaka. Było samo południe, słońce operowało jak szalone a w powietrzu czuć było duchotę, co zwiastowało zbliżającą się burzę.

Na północnym zachodzie, od strony klasztoru zbierały się ciemne, nabrzmiałe od zebranej w nich wilgoci, deszczowe chmury.
W końcu ujrzałem samochód Daniela, stojący na czerwonym świetle. Wstałem od stolika, gestem nakazując Pawłowi zostać w lokalu.
-Zaczekaj tu, ja po nich pójdę.- powiedziałem i puściłem mu oczko. -Jeszcze nam ktoś zajmie miejsce.-
Wyszedłem z baru i zbliżyłem się do auta kuzyna, który zaparkował nieprawidłowo, wjeżdżając na chodnik w strefie płatnego parkowania.
Już chciał wysiąść z samochodu, ale powstrzymałem go i podszedłem do otwartego okna.
-Cześć, kuzynku.- przywitałem się, wsadzając rękę do środka i podając ją Danielowi i Svenowi. -Musisz przeparkować, tu jest płatna strefa.-
-O cholera.- syknął. -To gdzie tu można zostawić auto?-
-Tu, zaraz za dworcem.- wskazałem gmach dworca, za którym można było bez obaw zaparkować. -Podjadę z wami, pokażę wam miejsce.-
Wsiadłem do auta i przeszedłem na angielski, żeby Sven nie czuł się nieswojo.
-Pokażę wam miejsce do parkowania. Paweł czeka na nas w barze.-
Chłopak o purpurowych włosach uśmiechnął się.
-Układa wam się.- powiedział ciepło. -To dobrze.-
-Jakoś się dogadujemy, dzięki.-
Sven uśmiechnął się smutno i na tym zakończył wymianę zdań. Ja również nie kontynuowałem tematu, zająłem się kierowaniem Daniela na parking.
Po zaparkowaniu wysiedliśmy z auta i udaliśmy się do lokalu, gdzie czekał na nas mój chłopak. Przywitał się z Danielem i Svenem i zaprosił ich do stolika.
-To co, po piwku czy cola?- zapytał. Kuzyn zdecydowanie pokręcił głową.
-Żadne piwko, przecież prowadzę.-
-No tak.- mój piękny walnął się otwartą ręką w czoło, aż zafalowały jego czarne włosy. -Dziś coś wolno myślę.-
-Dla czego?- zapytał Sven.
-Nie wyspałem się.- bąknął cicho i zamilkł.
Sven spojrzał na niego, potem na mnie i pokiwał głową.
-Rozumiem, gorąca noc.- uśmiechnął się znacząco. -Karol cię wykończył, niedobry.-
Paweł zarumienił się i spuścił wzrok, nie potwierdzając ani nie dementując jego przypuszczeń. Purpurowowłosy pokiwał głową ze zrozumieniem, jakby już wszystko było jasne.
-Interesujące, że po Karolu nie widać zmęczenia.-
-On ma...- mój piękny zająknął się. -...kondycję nie z tej ziemi.-
-To chyba genetyczne w tej rodzinie.- Sven zaśmiał się i spojrzał na Daniela rozbawionym wzrokiem. Kuzyn wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Taki gatunek.- powiedział i złapał dłoń swojego chłopaka.
Paweł poszedł kupić colę dla naszych gości, a ja zabawiałem ich rozmową, wypytywałem o podróż i podobne rzeczy. Kuzyn ponarzekał na jakość polskich dróg, wyśmiał naszą drogówkę, ale za to pochwalił jedzenie w przydrożnych barach.
Wrócił mój piękny, siedzieliśmy tak jeszcze przez dwie godziny, gadając o wszystkim i niczym, aż w końcu postanowiłem ściągnąć do nas brata i jego Dawida. Wiedziałem, że wybrali się razem na basen, młody postanowił zadbać o kondycję swojego młodszego kolegi.
Zadzwoniłem, młody odebrał zdyszanym głosem.
-Tak?- wysapał do telefonu.
-Co tak dyszysz, biegałeś?-
-N-nie...- zająknął się. -Nie ważne, co tam?-
-Przyjdźcie pod dworzec, siedzimy na coli w barze.-
-Dobrze, zaraz będziemy.- wysapał i rozłączył się.
Spojrzałem na Pawła i powiedziałem po polsku:
-Mam dziwne wrażenie, że przerwałem coś przyjemnego dwóm Dawidom.-
Czarnowłosy podrapał się po brodzie.
-Myślisz, że relaksowali się po basenie?-
-Jestem tego niemal pewien.-
-No cóż, w końcu są razem.- wzruszył ramionami.
-Racja.- kiwnąłem głową i napiłem się coli.




Po dołączeniu Dawidów siedzieliśmy w barze jeszcze ponad trzy godziny, wypijając wiele litrów coli. W tym czasie powietrze zrobiło się ciężkie i duszne, burza była coraz bliżej.
Sven był żywo zainteresowany młodym i jego chłopakiem,rozmawiał z moim bratem, wypytywał o szczegóły ich związku, o małego Dawida, o wszystkie detale związane z nimi. Braciszek opowiadał ochoczo, tylko mały siedział cicho, gdyż nie radził sobie zbyt dobrze z językiem.
Od strony klasztoru dobiegł przytłumiony odgłos gromu.
-Może się już stąd zabierzemy?- zaproponowałem. -Bo zaraz przyleje.-
Reszta chłopaków zgodziła się ze mną, wstaliśmy od stolika i, prowadzeni przez Daniela, poszliśmy do jego samochodu. Zaledwie wsiedliśmy do auta, kiedy pierwsze, niezbyt gęste krople deszczu zaczęły zraszać jego szyby.
-W samą porę.- mruknął Daniel i uruchomił silnik. Ruszyliśmy w stronę mojego domu, a deszcz przybierał na sile. Po kilku minutach jazda stała się niemożliwa, ponieważ ulewa spadała na przednią szybę samochodu tak intensywnie, że pomimo pracujących na pełnych obrotach wycieraczek, widoczność była zerowa.
Pociemniałe niebo rozjaśniały błyskawice, tworząc dziwaczne refleksy na mokrych oknach, co jeszcze bardziej utrudniało jazdę.
Kuzyn zatrzymał auto i odwrócił się do nas.
-Słuchajcie, albo czekamy na koniec burzy, albo idziemy pieszo.- powiedział. -Pojechać nie możemy bo nic nie widzę, jeszcze w coś przywalimy.-
-Zjedź na razie na pobocze.- zaproponowałem. -Poczekamy chwilę, a jak się nie uspokoi to pójdziemy pieszo.-
-Daleko jeszcze?- zapytał Sven, kręcąc się niecierpliwie na swoim miejscu przy Danielu. Kuzyn spojrzał na niego znudzonym wzrokiem i westchnął.
-Niecałe dwieście metrów.- powiedziałem. -Chyba damy radę przebiec ten kawałek, w razie gdyby nie przestało padać.-
-Lepiej niech przestanie.- purpurowowłosy zatrząsł się. -Deszcz źle wpływa na moje włosy.-
Kuzyn żachnął się i powiedział z wyrzutem:
-Włosy to najmniejsze zmartwienie, ja potrzebuję do toalety.-
-Moje włosy nie są dla ciebie ważne?- zapytał wzburzony Sven.
Dawidy wymieniły rozbawione spojrzenia.
-Wybacz, kochany, ale w obecnej sytuacji bardziej mnie martwi mój przepełniony układ pokarmowy.- Daniel był wyraźnie zniecierpliwiony. -Mając do wyboru twoje mokre włosy i moje zasrane spodnie, wybieram jednak szybki spacer w deszczu. Włosy wyschną, a ja będę później śmierdział całą drogę.-
-Jestem za.- poparłem kuzyna ochoczo, czując w wyobraźni ten ohydny zapach. -Proponuję szybki bieg, w kilka minut dotrzemy do domu.-
-Ja się nigdzie nie wybieram.- oznajmił dumnie Sven, zakładając ramiona na piersi. Wyglądał na poważnie obrażonego na cały świat.
-Pieprzona księżniczka...- zaklął Daniel po polsku, wiedząc, że jego chłopak nie zna naszego języka. -Zaczekajcie, muszę poszukać w bagażu bluzy dla mojej księżnej pani.-
Wysiadł z auta, okrążył je i otworzył tylną klapę. Otworzył zamek błyskawiczny wielkiej torby podróżnej i wyjął z niej obszerną, szarą bluzę z kapturem. Rzucił ją do mnie, mówiąc:
-Masz, powiedz naszej królewnie, żeby to założyła.- strząsnął z włosów krople deszczu. Mały Dawid zaśmiał się i zakrył usta dłonią.
-Załóż to, nie zmokną ci włosy.- powiedziałem, podając bluzę purpurowowłosemu. Przyjął ją z ociąganiem godnym urażonego najwyższego majestatu, prychając przy tym niczym kot, czym znowu rozbawił obydwu Dawidów. Paweł nie odzywał się, kwitując jego zachowanie samym wzrokiem.
W milczeniu czekaliśmy, aż Sven założy bluzę i oznajmi gotowość do wyjścia. Daniel nie wracał już do środka, czekał, stojąc pod otwartą klapą transportera, niecierpliwie drepcząc w miejscu. Domyślałem się, że jego żołądek coraz mocniej domaga się swoich praw, więc pogoniłem purpurowowłosego.
-Sven, czy możesz ubierać się szybciej? To tylko kawałek, im szybciej przebiegniemy, tym mniejsze ryzyko tego, że twój facet zabrudzi sobie spodnie.-
-Og lad lort, jeg fik det i røven.*- rzucił, celowo zakładając bluzę powoli.
-Sven, jeg kender den danske.**- powiedziałem cicho, co spowodowało, ze jego twarz zbladła. Chyba zapomniał, że w miarę dobrze znam jego język.
Natychmiast założył bluzę i wysiadł z samochodu, narzucając kaptur na twarz. Paweł i młodzież również wysiadła z auta, Daniel zamknął drzwi i zablokował centralny zamek, po czym biegiem ruszyliśmy w stronę mojego domu. W połowie drogi usłyszeliśmy cichy krzyk. Stanęliśmy jak wryci, oglądając się za siebie.
W kałuży leżał Sven, cały mokry, trzymając się za czoło. Natychmiast zawróciliśmy i podnieśliśmy go na nogi. Z niewielkiego rozcięcia na łuku brwiowym kapała mu krew.
-Nie zauważyłem dziury...- jęknął, jego łzy mieszały się z deszczem. Daniel objął go.
-Już spokojnie.- pocieszył go. -Możesz iść?-
Chłopak oderwał się od kuzyna i zrobił krok, po czym klęknął , jęcząc jeszcze głośniej.
-Moja kostka...- syknął z bólu. -Te wasze dziurawe drogi!-
Na to nie miałem wytłumaczenia, musiałem przyznać mu rację. Nie chcąc narażać kuzyna na nawalenie w gacie, rzuciłem klucze od mieszkania bratu.
-Młody, weź Dawida i Daniela i biegnijcie przodem.- powiedziałem. -Ja z Pawłem pomogę Svenowi.-
Kuzyn poklepał mnie po ramieniu.
-Dzięki, stary.-
-Nie ma sprawy.- powiedziałem. -Biegnij, bo się w końcu zesrasz.-
Młodzież razem z Danielem ruszyła biegiem do domu, tymczasem ja i mój piękny pomogliśmy wstać purpurowowłosemu i, podtrzymując go z dwóch stron, powoli prowadziliśmy w deszczu. Przy każdym stąpnięciu na lewą nogę syczał z bólu.
-To kara...- jęknął, kiedy już doszliśmy do klatki. -Za to, że jestem takim egoistą.-
Postanowiłem tego nie komentować, zadzwoniłem domofonem i młody wpuścił nas do środka. Jeszcze tylko pokonaliśmy schody na drugie piętro i weszliśmy do mieszkania.
W pokoju siedzieli dwaj imiennicy, rozebrani prawie do rosołu, czekając na zwolnienie się łazienki zajętej przez kuzyna. Ich przemoczone ciuchy leżały w plastikowej miednicy na środku pokoju.
Drzwi łazienki otwarły się i do pokoju wszedł Daniel, który już pozbył się mokrego ubrania.

-Jaka ulga...- westchnął. -Niewiele brakowało.-
Wskazałem głową utykającego Svena.
-Teraz zajmij się swoim chłopakiem, sam sobie nie poradzi.-
-A, tak.- przejął od nas purpurowowłosego i zaprowadził do łazienki. Teraz w spokoju mogliśmy pozbyć się mokrych szmat i osuszyć nasze ciała.
Przydzieliłem każdemu po wielkim, plażowym ręczniku i koszulce z mojej szuflady. O ile Paweł i młody wyglądali w nich w miarę dobrze, to na małym Dawidzie moja koszulka wisiała jak namiotowa płachta, sięgając mu niemal do połowy łydek. Zaśmiałem się mimowolnie, co wywołało rumieniec u małego.
-No co...- powiedział. -Jeszcze urosnę.-
-Pij mleko, będziesz wielki.- pocieszyłem go, uśmiechając się. -I silny.-
Uśmiechnął się nieśmiało i usiadł obok mojego brata. Teraz zauważyłem, że naprawdę ładnie razem wyglądają, pasują do siebie. Byli bardzo młodzi, ale być może już na tyle dojrzali, aby traktować się poważnie. Miałem taką nadzieję.
Zadzwonił telefon, który po zdjęciu ubrania rzuciłem na stół. Dzwonił Damian, chciał wpaść na kawę gdyż aktualnie nudził się w domu.
-Jasne, przychodź, tylko weź sobie kurtkę z kapturem.- zgodziłem się.
-Nie jestem ślepy, widzę, że pada.- powiedział z wyrzutem. -Daniel już jest?-
-Oczywiście, suszy głowę swojego chłopaka w łazience.-
-Suszy głowę, jasne.- zaśmiał się zbereźnie. -Dużo was tam?-
-Jak przyjdziesz, będzie siedmiu.-
-Raczej ośmiu, bo przyjdę z Darkiem.-
Zastanowiłem się nad usadzeniem wszystkich, kiedy już dotrze Damian z chłopakiem.
-No to wpadajcie, jakoś się pomieścimy.- ponagliłem go. -Podobno jak jest ciasno to jest miło.-
-Za dziesięć minut będziemy.- powiedział i rozłączył się.
-No to będzie nas więcej.- powiedziałem z uśmiechem do Pawła i reszty, kiedy z łazienki wrócił Daniel z kulejącym Svenem.
-To dobrze.- kuzyn wesoło pokiwał głową. -Jak jest ciasno to jest miło.-
Roześmiałem się głośno.





Dochodziła jedenasta w nocy, burza wciąż trwała, rozjaśniając nocne niebo jasnymi błyskami.
Siedzieliśmy w ośmiu w jednym pokoju, pijąc kawę i likier przyniesiony przez Damiana i Darka. Z komputera, podłączonego do wieży cicho leciała muzyka.
Ze względu na gości musiałem wyszukać dla Pawła i małego Dawida jakieś ubrania, gdyż Daniel skorzystał z ciuchów, który przyniósł z auta w bagażu.
Sven nie skorzystał z możliwości przebrania się i siedział owinięty w ręcznik. Zdecydowanie zbyt często odwiedzał toaletę, co mogło świadczyć o przeziębieniu.
Moje ciuchy pasowały na Pawła idealnie, mieliśmy zbliżone gabaryty i, hmmm... parametry techniczne. Inaczej rzecz miała się z najmłodszym z nas.
Nie ukrywam, że moje spodenki, choć już na mnie zbyt krótkie, i tak były za duże na małego. Patrząc na niego z trudem powstrzymywałem się od śmiechu. Musiałem pożyczyć mu też pasek, gdyż spodenki były zbyt luźne w pasie i co chwilę spadały mu do kostek gdy chciał wstać. Dawało to pojęcie o jego chudości, choć sam nie należałem do tych dobrze odżywionych.
Było miło, rodzinnie i spokojnie, niezbyt mocny alkohol zrelaksował nas, nawet najmłodszym pozwoliłem wypić po maluchu.
Błysnęła błyskawica i niemal natychmiast w powietrzu rozniósł się grzmot. Szyby zadrżały w oknach, w kilku samochodach pod blokiem włączyły się alarmy.
-O, cholera.- Paweł podszedł do okna. -Ale blisko walnęło!-
Imiennicy również wstali i podeszli do mojego pięknego, wyglądając razem z nim na zewnątrz.
Znowu błysnęło oślepiająco, huk gromu był natychmiastowy.
Zgasły latarnie uliczne, światła mieszkań w okolicznych blokach, jak też i w naszym mieszkaniu. Muzyka ucichła.
Mały skulił się i przysunął bliżej Dawida.
Paweł wskazał niedaleki, niski budynek.
-Tam przywaliło, patrzcie!-
Wszyscy podeszliśmy do okien. W niewielkiej odległości widać było dymiącą budkę rozdzielczą, przyklejoną do ściany sklepiku.
Westchnąłem cicho:
-No to mamy po muzyce.-
-I po zimnym piwku, lodówka też nie działa.- jęknął Daniel, który przywiózł ze sobą zapas niemieckiego piwa.
Sven cofnął się od okna, najwyraźniej wystraszony.
-Poczułem potęgę natury.- powiedział i dorzucił, unosząc ramiona do góry. -Can you feel the power of nature?!***-
Ręcznik zsunął się z jego ramion, stanął przed nami w samych czerwonych slipkach, ukazując w świetle błyskających piorunów swoje szczupłe, wiotkie, zniewieściałe ciało.

Spojrzeliśmy na niego trochę zdziwieni jego zachowaniem. Daniel podszedł do niego, podnosząc ręcznik.
-Sven, dobrze się czujesz?- zapytał i złapał go za rękę. -Załóż ten ręcznik, skoro już nie chcesz się ubierać.-
-Z nim jest coś nie tak.- szepnął Paweł za moimi plecami tak cicho, że tylko ja mogłem to słyszeć. Faktycznie, zachowanie chłopaka było co najmniej dziwne. Wyrwał rękę z chwytu Daniela i zawołał:
-Czym my jesteśmy, w porównaniu z taką potęgą!-
Kuzyn odwrócił się do nas, patrząc przepraszającym wzrokiem.
-Nie wiem, co się z nim dzieje.- powiedział bezradnie.
-Dobranoc.- powiedział całkiem przytomnie Sven, usiadł na łóżku, owinął się w rozłożony na nim koc i położył, odwracając do nas tyłem.
Wymieniliśmy zdziwione spojrzenia.
Młody zachichotał nerwowo.
-Co to było?- zapytałem kuzyna. -On tak często?-
Daniel pokręcił głową.
-Kiedyś miał takie schizy, ale od dwóch lat mu się nie zdarzały.-
-Ale, co to miało znaczyć, ta potęga natury?-
-Nie mam pojęcia.- kuzyn rozłożył raniona. -Pierwszy raz coś takiego u niego widzę. Jego ojciec opowiadał, że zdarzało mu się wychodzić w nocy na dwór, lunatykował. Podobno miał jakieś problemy psychiczne, ale już dawno nie miał żadnych objawów.-
-Cóż, będziemy mieć na niego oko.- zapewniłem go. -Tu nic mu się nie stanie, nie pozwolę mu wyjść z mieszkania w razie lunatykowania.-
-Dzięki, sam mógłbym nie dopilnować.-
-Czyli pozostaje nam iść spać.- wtrącił Paweł, szukając po omacku na stole telefonu. Znalazł go i podświetlił ekran. -Jest dwudziesta trzecia piętnaście, chyba już czas.-
-Też tak myślę, na prąd raczej nie ma co liczyć w ciągu najbliższych kilku godzin.- zgodziłem się.
Zapuściłem żurawia do szafki, w której kiedyś trzymałem turystyczna latarkę. Mogła świecić przez wiele godzin szerokim snopem światła, co znacznie ułatwiłoby nam poruszanie się po domu. Modliłem się, aby była tam gdzie widziałem ją ostatnio i moje modlitwy zostały wysłuchane.
Żółte światło zalało pokój. Darek i Damian wstali, szykując się najwyraźniej do opuszczenia nas.
-Nie zostaniecie?- zapytałem.
-Nie, pójdziemy do mnie.- powiedział kuzyn. -Nawet dla was tu za mało miejsca, co dopiero z nami.-
-No dobra.- zgodziłem się. -Ale jutro się spotykamy?-
-Tak, coś się zorganizuje.-
-W takim razie do jutra.-
Pożegnaliśmy się, zamknąłem drzwi za Damianem i jego chłopakiem.
-Dzieci, do łóżek!- zawołałem, wracając do pokoju. Wskazałem palcem na Dawidów. -Młodzież, wy śpicie tutaj, Daniel będzie miał was na oku. Ja z Pawłem idę do drugiego pokoju.-
Chwilkę protestowali, ale nie mieli wyboru. Posłusznie, ze spuszczonymi głowami udali się do wskazanego przeze mnie łóżka. Pozostawiając ich z kuzynem, miałem nadzieję, że nie przyjdzie im do głowy żadne szaleństwo. Moim zdaniem byli na to trochę za młodzi. Obecność kuzyna powinna ich trochę krępować, więc liczyłem na to, że nie zrobią nic głupiego.
Życząc wszystkim kolorowych snów, wyszedłem do drugiego pokoju, zabierając ze sobą swojego ukochanego.
Kiedy już byliśmy sami, podszedł do mnie i przytulił mocno.
-Co się stało?- zapytałem, myśląc, że boi się burzy. Ale wiedziałem, że nie jest tak strachliwy.
-Sven mnie przestraszył.- szepnął mi do ucha. -Myślę, że on coś bierze, za często znika w łazience.-
-Mówisz?- zastanowiłem się. Faktycznie, chłopak dość często wychodził do toalety, ale tłumaczyłem to raczej przeziębieniem przez przemoknięcie.
-Ściskał coś w dłoni, jak wychodził.-
-Jesteś pewien?- zapytałem i pogłaskałem go po plecach.
Poczułem, jak kiwa głową.
-Dobrze, jutro pogadam o tym z Danielem.- powiedziałem i pocałowałem mojego pięknego w szyję. -Chodźmy spać.-
W ciemnościach, rozjaśnianych błyskami piorunów położyliśmy się do łóżka.
W ciemnościach, rozjaśnianych błyskami piorunów zdjęliśmy nasze ubrania.

W ciemnościach, rozjaśnianych błyskami piorunów kochaliśmy się, aż zmęczenie zamknęło nam oczy.


* Niech się zesra, mam go w dupie.
** Sven, ja rozumiem po Duńsku.
*** Czujecie potęgę natury?

11 komentarzy:

  1. Jestem pierwszaaaa!! :D
    Bomba! Komentuje pierwszy raz ale od razu się zapowiadam, że będę komentować dużo częściej *^*
    No to tak...Tak jak mówiłam..(domyśl się kim jest ciocia ;>)...rozdział wcale nie był zły..-.-..rozpaczasz za bardzo XD

    Czy ty naprawdę musiałeś ustawić weryfikacje..? -.-....Jak ja tego nienawidzę!! *^* XDDD
    1.Są drobne błędy jak "dla czego?" i inne tego typu, ale to można poprawić :)
    2.Kiedy doszłam do fragmentu z zasranymi spodniami zaczęłam się niekontrolowanie śmiać..(czy ja jestem nienormalna? O.o)
    3.Wplątanie tutaj duńsko było dobrym pomysłem :)
    4.Same opisy są ciekawe, chociaż (przepraszam nie bij T^T) wydaje mi się, że nadużywasz zwrotu "mój piękny" Zmień to czasami, możesz to spokojnie zastąpić, a efekt będzie lepszy :)
    5.Powtórzenia na końcu lepiej by wyglądały jako oddzielny akapit, ale same powtórzenia są super :D
    6.Ciocia przeprasza za trucie dupy ><

    No! A teraz zostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział :3
    Pozdrawiam i życzę weny, czasu i możliwości :)
    ~Seme

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze coś dołącze: nadal robisz błędy w dialogach z tymi myślnikami na koncu zdania i kropki przed myślnikami xD Sory, że ciągle sie przywalam, ale te błędy drażnią xD Wiem, że przyzwyczajenie, ale chce tylko żeby wszystko było poprawnie napisane, wtedy lepiej sie czyta :D

      Usuń
    2. Już ktoś kiedyś zwracał mi na to uwagę, poza tym sam to zauważyłem. Jednak konsekwentnie piszę dalej w ten sposób, gdyż wydaje mi się być logiczny. Kropka kończy zdanie, wypowiedź postaci jest zdaniem. Więc kropka na końcu wypowiedzi, a co za tym idzie, przed myślnikiem jest jak najbardziej na miejscu. Oczywiście jak na logikę. Co do myślników, to wprowadziłem je, żeby ułatwić Wam, czytelnikom czytanie. Często brak tych właśnie myślników na końcu dialogu powoduje zlewanie się kilku wypowiedzi. Krótko mówiąc, this is my style i nie ważne, błędny czy poprawny, ale jak dla mnie ma sens i będę się konsekwentnie tego trzymał. Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. nie tobie oceniać, co jest logiczne w języku polskim, a co nie, bo nie ty go wymyślałeś. Takie są po prostu zasady i pisząc opowiadanie powinieneś sie ich trzymać, żeby wszystko było poprawnie.

      Usuń
    4. A kto te zasady ustalał? Czyż nie ludzie właśnie? Zasady są po to, by je łamać, taki ze mnie buntownik XD Tak czy inaczej, zmieniać nic nie zamierzam, za dużo roboty. Jeśli istnieje jakiś Instytut Opieki Nad Ojczystym Językiem, możesz zgłosić mnie, jako buntownika i wywrotowca :D
      Pozdrawiam, Karoru

      Usuń
    5. nie chodzi mi o to żebyś zmieniał to w rozdziałach które już dodałeś, chciałabym tylko żebyś nie popełniał dalej błędów bo razi w chuj.

      Usuń
  2. Mam na ciebie jednego wielkiego focha!!!! XD Człowiek nie może tak dobrze pisać!!!!

    Ale ok... Dość żartów o blondynkach (ew. blondynach XD). Rozdział jak zwykle zajebisty, zastanawiam się jak się skończy... Popierdolony na umyśle Sven? Ciekawa koncepcja... Jeśli skończy się tak jak myślę...

    I ten tekst, że "W ciemnościach, rozjaśnianych błyskami piorunów kochaliśmy się, aż zmęczenie zamknęło nam oczy." Jebłam...

    Ale żeby był wilk syty i Manchester City, musze cię lekko opierdolić. Ale tylko leciutko, na pewno nie będzie tak jak z bazą Ramstein.



    Ladies und Gentelmen!!! Robimy zrzutkę na słownik dla Karoru!!!! Jak każdy złoży się po 2-3 grosze to myślę, że jakiś porządny mu kupimy.

    Wszystko? Wszystko.

    Powtórzę jeszcze raz

    CHŁOPCZE ODDAJ TALENT!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



    Lana

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem tak : piszesz ZAJEBIŚCIE. Czytam tego bloga i czytam i chcę ci powiedzieć że masz mi oddac swoje pomysły. Zastanawia mnie jedna rzecz skąd ty je bierzesz.
    ~Merricka ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    rozdział jest wspaniały.. taki spokojny, można powiedzieć, że sielankowy... cały dzień spędzili w wspólnym gronie... no i musze powiedzieć, że oba Dawidy wspaniale wyglądają razem... martwi mnie trochę zachowanie Swena....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. No cudne po prostu boskie !!! Szkoda że zawiesiłeś :<<<< Maria

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne Opowiadanie ! (jak zawsze love u ) Sven to ciekawa postać ,warto przeciągnąć wątek ćpuna i dodać trochę grozy ,zaskocz ,życzę weny :D / Takase

    OdpowiedzUsuń