Rozdział 25 - Trudne wyznania

Początek sierpnia był bardzo upalny, temperatury wciąż przekraczały trzydzieści stopni a słońce prażyło niemiłosiernie. Wracałem właśnie z bratem i jego młodszym imiennikiem z zajęć w domu kultury, kiedy zadzwonił Daniel i zapowiedział przyjazd w weekend.
-Noo, zapraszam was, Paweł się ucieszy.- powiedziałem do słuchawki.
-No to spodziewajcie się nas jutro w okolicach południa, wyjeżdżamy dziś wieczorem.- kuzyn mówił głośno, przekrzykując głośną muzykę w tle.
-A co tam taki hałas?-
-Aaa, nic takiego.- zaśmiał się. -Jestem na próbie zespołu ze Svenem, strasznie głośno grają.-
-Słychać.- potwierdziłem. -A ty nie grasz?-
-Jak to nie, gram, tylko zrobiłem sobie przerwę.-
-Elegancko, kuzynku.- zaśmiałem się. -Kariera się rozwija, jak widzę.-
-Takie tam, pitolenie.- powiedział, prawie zagłuszony przez ostre gitarowe riffy.
-To będziemy czekać na was.-
-Trzymajcie się, zadzwonię jak będziemy w mieście.-
-Trzymaj się, czekamy.-
Rozłączyłem się i poinformowałem brata o przyjeździe Daniela.
-Super, będzie zajebiście!- ucieszył się i odwrócił się do małego Dawida. -Poznasz naszego kuzyna i jego chłopaka, fajni są.-
-Dobrze.- kiwnął głową czarnooki i na tym zakończył swoją wypowiedź. Nadal był małomówny i nieśmiały, niewiele się odzywał i zdawał się być całkowicie uległy mojemu bratu. Każda moja próba wciągnięcia go w jakąś dłuższą konwersację spełzała na niczym, rzucał kilka słów i zaraz kończył, zapatrując się w Dawida jak w obrazek. Nie wiedziałem co o tym sądzić, ale nie ingerowałem w ich sprawy.
Dotarliśmy do domu małego, który pożegnał się z młodym dyskretnie, podając mu rękę. Żadnych czułości, chociaż widziałem w ich oczach to uczucie, które łączyło również mnie i Pawła.
Mama Dawida pokiwała nam z okna i podziękowała za odprowadzenie syna pod dom.
-Może wejdziecie na chwilkę?- zawołała. -Zrobię jakiś deser.-
-Dziękujemy, ale Paweł ma do mnie zaraz przyjechać, wie pani, ten wysoki, z którym byliśmy na grillu.-
-Pamiętam, bardzo przystojny chłopak.- uśmiechnęła się pani Joanna, bo tak miała na imię mama naszego najmłodszego przyjaciela. -W takim razie zapraszam w weekend, może znowu urządzimy jakiegoś grilla?-
-Bardzo chętnie, ale przyjeżdża nasz kuzyn z Niemiec i raczej nie będziemy mogli się wyrwać.-
-No cóż, to innym razem.- pokiwała nam z okna na piętrze. -Wakacje jeszcze trwają. Trzymajcie się, chłopcy.-
-Do widzenia pani.- pokiwaliśmy z bratem i ruszyliśmy do domu.
Paweł dotarł pod nasz blok idealnie w tym samym czasie, więc razem weszliśmy na górę.
Dopiero w mieszkaniu powitałem swojego chłopaka jak należy, objąłem go i pocałowałem czule, ku niezmiernej uciesze młodego, który na ten widok szalał z radości od samego początku mojego związku z czarnowłosym.

Spojrzałem na brata kątem oka i rzuciłem od niechcenia:
-Masz swojego chłopaka? To nim się jaraj.-
-A żebyś wiedział, że się jaram.- pokazał mi język i wszedł do pokoju.
Wszedłem za nim, ciągnąc mojego pięknego za rękę. Popchnąłem go lekko na łóżko i usiadłem obok .
-Siedzimy w domu czy gdzieś wyjdziemy?- zapytałem. -Może mały spacer, zanim będę musiał cię odstawić na PKS?-
-Jak chcesz, zostawiam decyzję tobie.- powiedział mój czarnowłosy i mrugnął do mnie.
-Więc spacer, trzeba korzystać z pogody!- zadecydowałem. Niestety, nic nie wyszło z mojego planu, gdyż zadzwonił telefon. Dzwoni Nugi, porozmawialiśmy przez chwilę, po czym opuściłem ręce, zrezygnowany.
-No to po spacerze.- wzruszyłem ramionami. -Nugi wpadnie pogadać, ma jakiś problem.-
-Pewnie problem sercowy.- zachichotał młody.


************************************************************************


Nugi przyjechał dość szybko, po piętnastu minutach już zrobiłem mu kawę i czekałem, aż zacznie naświetlać swoją sprawę.
-Słuchaj.- zaczął, ale widziałem, że nie wie co powiedzieć. -Jak wy... jak zaczęliście? No... wiesz o co chodzi, jak się zgadaliście, że wy...-
Machał w powietrzu rękoma, nie potrafiąc znaleźć odpowiednich słów, chociaż doskonale wiedziałem o co chce zapytać. Ułatwiłem mu to.
-Chcesz wiedzieć, jak zaczęliśmy ze sobą być?-
-Dokładnie.- strzelił palcami. -Z ust mi to wyjąłeś.-
-Nic do nich nie wkładałem.- zażartowałem, ale chyba nie zostałem zrozumiany, bo Azjata zareagował intensywnym rumieńcem. -Ehm... nie ważne...-
-Taa.. to jak?-
-Pamiętasz nasz wyjazd do domku twojego wujka?-
-Oczywiście.- kiwnął głową. -To tam się zaczęło?-
-Tak jakby. Tam porozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że oboje tego chcemy.-
-Ale skąd wiedzieliście... no, wiecie, że ten drugi jest...-
-Że lubi chłopaków?- podsunąłem mu słowa.
-Tak!- znowu pstryknął palcami, kiedy usłyszał właściwe określenie. Wzruszyłem ramionami.
-Nie wiedzieliśmy, tylko przypuszczaliśmy. I jak się okazało, słusznie.-
Nugi złapał się za głowę i stęknął.
-Boże, jakie to trudne... Jak mam zapytać chłopaka o chodzenie, skoro nawet nie wiem, czy jest taki jak ja?!-
-Wiem, to nie jest takie proste.- przyznałem mu rację. -Ale możesz spróbować się tego dowiedzieć.-
-Jak?- spojrzał na mnie z miną zbitego szczeniaka.
-Zrób mały wywiad wśród znajomych tego chłopaka, może spróbuj z nim pogadać, wyczuć to w rozmowie.- poradziłem. -Ale dyskretnie, nie rób nic na siłę.-
-Nie, nie dam rady... to mnie przerasta.- schował głowę w dłoniach i oparł łokcie o stół. Położyłem rękę na jego ramieniu.
-Nie załamuj się, wiem, że to trudne, ale nie poddawaj się.-
-On jest... piękny, idealny, utalentowany... uwielbiam jego brązowo zielone oczy.- jęknął i podniósł głowę. -Ale nie umiem tak podejść i zapytać, czy chce ze mną chodzić, bo nie wiem jaki jest... Nic nie wiem. Poza tym, onieśmiela mnie...-
-Ale znasz go chyba nie tylko z widzenia?- zapytał Paweł.
-Znam go osobiście, ale nic o nim nie wiem poza nazwiskiem.- Nugi był bliski załamania. -Nie wiem, czy woli dziewczyny, czy chłopaków. Nie zauważyłem, żeby wykazywał jakiekolwiek zainteresowanie którąś płcią. Jakby był aseksualny, czy coś...-
-Nie ma ludzi aseksualnych, choćby wmawiali to sobie nie wiem jak mocno.- zaśmiałem się. -Każdego coś kręci, tego nikt się nie wyprze, a udawać aseksualnego można na użytek otoczenia.-
-Powiem ci, że zwykle osoby, które sprawiają wrażenie całkowicie aseksualnych, są największymi, niewyżytymi zbokami.- zaśmiał się mój piękny, pokazując swoje piękne, białe ząbki.
-Skąd to możesz wiedzieć?- zapytał Azjata, patrząc na niego smutno.
-Bo sam taki byłem, zanim poznałem Karola.- powiedział Paweł szczerze. -Pozornie aseksualny, ale ściany mojego pokoju pokrywała gruba warstwa spermy, a papieru toaletowego zużywałem tyle co wieloosobowa rodzinka.-
Nugi zaczerwienił się i spuścił wzrok.
-To było szczere.- powiedział cicho. Mój chłopak pokiwał głową.
-Owszem.- potwierdził. -Wiem co mówię, bo sam taki byłem.-
-Czyli jest nadzieja...-
-Zawsze jest, tylko trzeba się spotkać i pogadać.-
Nugi wstał od stołu i wyprostował się.
-No cóż, dzięki za radę.- westchnął. -I za kawę. Chociaż nie wiem, czy zdobędę się na odwagę, żeby z nim pogadać.-
Wstałem również i poszedłem z nim do przedpokoju.
-Spróbuj, to może być twoja jedyna szansa.- poradziłem mu, kiedy zakładał buty. Westchnął i spojrzał na mnie smutno, otwierając drzwi.
-Zobaczymy.- powiedział smutno. -Ale nie robię sobie nadziei.-
-Słuchaj...- zapytałem nieśmiało. -Kim jest ten chłopak?-
-Nie mogę ci powiedzieć.- pokręcił głową.
-Czyżbym go znał?-
-Może...-powiedział i zmienił temat. -Dobra, czas na mnie. Cześć, chłopaki, dzięki za pomoc.-
-Nie ma sprawy.- podałem mu dłoń i znienacka zapytałem, mając przeczucie. -To ktoś z klasy, prawda?-
-Karol, nie drąż tego.- spuścił wzrok i już wiedziałem, że mam rację.
-Dobrze, nie będę.- zapewniłem go. -Nie pytam po to, żeby w to ingerować, po prostu byłem ciekaw.-
-Dowiesz się w swoim czasie. Cześć.- powiedział, odwrócił się i zbiegł po schodach. Zamknąłem za nim drzwi i wróciłem do Pawła i brata, który nie odezwał się nawet słowem podczas wizyty Nugiego.
-Rafał.- powiedziałem, patrząc na mojego księcia. Popatrzył na mnie, zdziwiony.
-Co? Gdzie?-
-Nigdzie, głupolku.- usiadłem naprzeciwko niego. -Nugi zabujał się w Rafale.-
-Skąd wiesz? Przecież nie chciał powiedzieć, kto to.-
-Nie musiał, domyśliłem się.-
-Jak?- zapytał, patrząc na mnie zdziwionym wzrokiem. Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
-Dedukcja, metoda Sherlocka Holmesa.-
-Ale on nic nie powiedział o tym chłopaku.- zaprotestował Paweł.
-Powiedział wystarczająco wiele.- uśmiechałem się tajemniczo, patrząc w jego zdziwione, czarne oczy. -Po pierwsze, powiedział, że znają się osobiście. Nugi nie należy do zbyt towarzyskich ludzi, nie zna zbyt wielu chłopaków spoza klasy, a nawet z osiedla. Po drugie, zielono brązowe oczy. Znamy wszyscy taką osobę.-
-To prawda, Rafał ma takie oczy.- potwierdził Paweł i zastanowił się. -I jest utalentowany, nie tylko dobrze gra na gitarze. Widziałem jego zdjęcia na szkolnej wystawie, ma talent do fotografii. I podobno gra też na harmonijce ustnej.-
-Wiem to wszystko.- uśmiechnąłem się. -Stąd mój wniosek, że chodzi o niego. Do całości pasuje również to, że wydaje się być aseksualny.-
-Cholera, faktycznie.- mój czarnooki patrzył na mnie ze zdumieniem. -Chodź do mnie, mój mały detektywie.-
-Mały...- zaśmiałem się, wstając. -Jak się postarasz, to będę duży.-
-Z przyjemnością.- wyciągnął do mnie rękę, zapraszając do siebie.
Dawid spojrzał w sufit i bez słowa wyniósł się z pokoju, zostawiając nas samych.
-To ja pójdę do cioci, bawcie się ładnie.- powiedział, zakładając buty.


**************************************************************************


-Muszę już iść...- jęknął Paweł, wtulając się we mnie. Pogłaskałem go po rozkopanych włosach i pocałowałem w czoło.
-Wiem, kochanie.- powiedziałem cicho. -Odprowadzę cię na dworzec.-
Podniósł się ze mnie i wstał, wciąż podniecony, o czym świadczył sterczący penis. Nie mogłem oderwać oczu od jego pięknego, nagiego ciała. Był wspaniały, taki idealny, taki... podniecający.
Usiadłem na łóżku i sięgnąłem po papierowe ręczniki, które zawsze miałem pod ręką. Delikatnie, z czułością wytarłem ślady spermy z jego brzucha, jak też z twarzy. Nie omieszkałem przy okazji zawadzić palcami o jego wciąż stojącego członka. Jęknął i pochylił się, obejmując moją szyję.
-Myszko... wystarczy, naprawdę muszę już iść.- wyszeptał mi do ucha, dysząc swoim rozkosznie ciepłym oddechem.
Wstałem i wytarłem również siebie, po czym zaczęliśmy poszukiwania naszych porozrzucanych po całym pokoju części garderoby. W końcu udało nam się skompletować swoje ubrania, nie podmieniając sobie ich części przez pomyłkę. Doprowadziliśmy się z grubsza do ludzkiego wyglądu i wyszliśmy z domu.
Na tramwaj nie czekaliśmy długo, więc szybko dotarliśmy na dworzec i kupiliśmy bilet dla mojego pięknego.
Kiedy podjechał jego autobus, odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
-Zadzwoń do mnie jak przyjedzie Daniel, może później gdzieś razem wyskoczymy.- powiedział i wyciągnął rękę na pożegnanie. Nie wiem, co mnie napadło, ale złapałem go za głowę i pocałowałem w usta na oczach stojących wokół i siedzących już w autokarze ludzi.
Nie oponował, ale też nie odwzajemnił pocałunku, z czego wywnioskowałem, że go zaskoczyłem.
Oderwałem się od niego z trudem, czując na sobie ciekawskie lub zniesmaczone spojrzenia ludzi.
-Przepraszam....- szepnąłem i spuściłem wzrok na swoje buty. -Nie powinienem był tego robić. Ale nie mogłem się z tobą tak po prostu pożegnać.-
-Ja... rozumiem.- zająknął się. -Ale nie pojadę już tym pekaesem...-
-Przepraszam, naprawdę mi głupio.- spojrzałem mu w oczy. -Kupię ci bilet na następny autobus, naprawdę mi przykro.-
-Następny jest za dwie godziny.- powiedział i uśmiechnął się. -Nie chodzi o bilet, tylko o to, że całą drogę czułbym na sobie wzrok tych ludzi w autobusie.-
-Wiem, wybacz mi, ale sam nie wiem, czemu to zrobiłem.-
-Bo mnie kochasz.- powiedział, patrząc na mnie z takim ciepłem w oczach, że ponownie zapragnąłem go pocałować. I zrobiłem to, niech mnie szlag trafi za to, ale zrobiłem to i nie żałowałem nawet przez sekundę. Tym razem odwzajemnił pocałunek.
Czułem, niemal fizycznie odczuwałem ludzkie spojrzenia na sobie, wiedziałem, że siedzą w autobusie z nosami przyklejonymi do szyb i gapią się na nas. To było dziwne uczucie, jakby obmacywały mnie czyjeś ohydne, oślizgłe ręce.
Powoli zakończyłem pocałunek i wściekle spojrzałem na gapiących się na nas z autokaru ludzi. Bezczelnie patrząc w ich wścibskie ryje, wyciągnąłem przed siebie prawą rękę z wyprostowanym środkowym palcem.
Widziałem, jak odwracają wzrok w druga stronę, jedni ze wstydem, inni z obrzydzeniem. Miałem ich bardzo głęboko w dupie, więc powtórzyłem ten gest również drugą ręką.
Jednak jedna para oczu nie odwróciła się, nadal patrzyła na nas. I nie było w jej spojrzeniu ani odrazy, ani wstydu. Zielone oczy należały do starszej pani o siwych włosach. Patrzyła na nas ciepło, uśmiechając się.
Pokiwała głową i położyła dłoń na piersi. Odwzajemniłem uśmiech, czując, że kobieta nie ma nic przeciwko nam i nam podobnym. Pokazałem jej ułożone z palców serce i podziękowałem skinieniem głowy.
Autobus ruszył, ale starsza pani zdążyła pokiwać na pożegnanie, zanim zniknęła nam z oczu.
Paweł spojrzał na mnie, kręcąc głową z niedowierzaniem. Wzruszyłem ramionami.
-Jak widać, nie wszyscy w tym pojebanym mieście to homofoby.- powiedziałem cicho i zapytałem. -To czekamy na następny, czy mam dzwonić do twojej mamy?-
-Dzwoń.- kiwnął swoją śliczną główką. -Nie mam ochoty wracać do domu i myśleć o twoich pocałunkach. Chcę je czuć.-
Nie myśląc wiele, nie zwracając uwagi na otaczających nas ludzi, objąłem swojego cudownego chłopaka i pocałowałem, długo i namiętnie.


*************************************************************************

Wracaliśmy do domu pieszo, nie chciało nam się czekać na tramwaj. Było ciepło, choć słońce już chyliło się ku zachodowi, oświetlając nam drogę czerwonawą poświatą.
Po krótkiej rozmowie z panią Klarą Paweł dostał pozwolenia na pozostanie u mnie na noc, co zresztą nie było dla mnie niespodzianką. Zadzwoniłem też do Dawida i przekonałem, żeby został na noc u cioci. Zgodził się, aczkolwiek niechętnie.
Chciałem być z moim ukochanym sam na sam i dopiąłem tego. Teraz spacerkiem, bez pośpiechu wracaliśmy do domu, przechodząc przez moje dawne osiedle, gdzie mieszkała większość moich znajomych i kolegów.
-Zobacz kto tam idzie.- Paweł nagle szturchnął mnie w bok i wskazał wysokiego, szczupłego chłopaka o ciemnorudych włosach, w czapce i z torbą na ramieniu. Bezbłędnie rozpoznałem w nim Rafała, naszego szkolnego kolegę.
Miałem krzyknąć, zawołać go, ale mój chłopak powstrzymał mnie, wskazując jeszcze jedną osobę, która siedziała na ławce i obserwowała idącego Rafała.
Był to Nugi. Zapewne zebrał się w sobie i postanowił zagadać do obiektu swojego uwielbienia. Niestety, okazało się, że przecenił swoją odwagę, gdyż nie pokazał się chłopakowi, nie podszedł, pozwolił mu zniknąć za załomem budynku domu kultury i wejść do środka. Przypomniałem sobie, że Rafał chodzi na kółko fotograficzne w naszym domu kultury.
-Biedny Nugi.- powiedział Paweł. -Mógł iść za nim, zaczepić go.-
Złapałem go za rękę i pociągnąłem w stronę siedzącego Azjaty. Podeszliśmy do niego od tyłu, więc wyglądał na nieco wystraszonego, kiedy położyłem mu dłoń na ramieniu.
-To wy.- rzucił krótko. -Co tu robicie?-
-Wracamy z dworca.- wyjaśniłem. -Odprowadzałem Pawła, ale uciekł mu pekaes.-
Skłamałem w żywe oczy, ale usprawiedliwiłem się sam przed sobą, że nie pozwoliłem mu czekać dwie godziny na następny autobus.
Nugi pokiwał głową ze zrozumieniem. Paweł uderzył go lekko w ramię.
-Czemu za nim nie poszedłeś, głupku?- zapytał. -Zmarnowałeś okazję, żeby z nim pogadać.-
-N-nie potrafię.- zająknął się Azjata, czerwieniąc się jak flaga narodowa Chin. -Wiem, jestem tchórzem...-
-Jesteś.- potwierdziłem bez wahania. -W ten sposób nigdy się nie dowiesz tego, co tak bardzo chcesz wiedzieć.-
-No kurde, nie umiem do niego podejść i zapytać, cześć, jesteś może gejem? Bo mi się podobasz!- machnął nerwowo ramionami, jakby odganiał stado upierdliwych komarów. Pokręciłem głową z politowaniem.
-Widzę, że nie zrozumiałeś ani słowa z tego, co ci mówiłem u mnie. Nie musisz go pytać o to wprost, tylko wyczuć w trakcie normalnej, niezobowiązującej rozmowy.-
-Ale jak ja to mam wyczuć?- znowu zamachał rękoma. -Co, sam mi powie, że jest gejem?-
Spojrzałem na Pawła z rezygnacją i pokręciłem głową.
-Albo go zaraz walnę, albo załapie o co chodzi.- zwróciłem się do mojego chłopaka, ale Nugi wyraźnie się oburzył.
-Tak, teraz mnie jeszcze bij, za mało jeszcze cierpię.-
-Noo, na opamiętanie to by ci się przydało dostać w ucho.- zaśmiał się Paweł, ale pieszczotliwie poklepał go po ramieniu.
Złapałem Nugiego za bary i patrząc mu w jego czarne oczy, zasypałem go serią pytań:
-Zależy ci na tym chłopaku? Podoba ci się? Chciałbyś być z nim? Myślisz, że go kochasz?-
-Wszystkie z tych rzeczy...- powiedział cicho i spojrzał w ziemię.
-Więc idziemy teraz pod dom kultury, poczekamy na niego, jak będzie wychodził i wtedy podejdziesz do niego. A my tego dopilnujemy.- powiedziałem, spoglądając na mojego pięknego chłopaka, który pokiwał zgodnie głową.
Azjata nie protestował, zgodnie poszedł z nami pod dom kultury, gdzie czekaliśmy niemal godzinę na zakończenie zajęć przez Rafała.


*************************************************************************


-Nie dam rady...- szepnął Azjata, kiedy Rafał w swojej czapeczce i z torbą na ramieniu ukazał się w drzwiach budynku. Na swoje nieszczęście (lub szczęście), nie znał moich dziwacznych pomysłów. Dość bezceremonialnie popchnąłem go na drogę, wprost przed nadchodzącego hipstera, samemu będąc ukrytym za żywopłotem. Nie mogłem widzieć samej akcji, ale doskonale słyszałem każde słowo.
-Nugi?- zapytał Rafał. -Co ty tu robisz?-
-Ja... widziałem cię jak tu wchodzisz i...- Azjata zaczął się jąkać. -...szedłem za tobą i czekałem tu... na ciebie.-
Nastała chwila ciszy, w której niemal słyszałem walące serce Nugiego.
-Czekałeś na mnie? Po co?-
-Chciałem pogadać o... o... chciałbym cię zapytać... -Nugi zaplątał się już całkiem w swoich zaplanowanych wcześniej wypowiedziach, aż w końcu wypalił. -No kurwa, zobaczyłem kolegę z klasy i chciałem pogadać, bo niezbyt często widujemy się w wakacje, czy to takie dziwne?!-
-Okej, okej, spokojnie.- usłyszeliśmy głos Rafała, jego ton wyrażał zaskoczenie. -Chodź, usiądziemy tu na ławce, nie chce mi się jeszcze wracać do domu.-
Poszli na ławeczkę pod drzewem, na której lubiłem siadać w czasie przerw w swoich zajęciach. Razem z Pawłem po cichu przemieściliśmy się za żywopłotem nieco bliżej, żeby słyszeć ich rozmowę.
-Więc o czym chciałeś pogadać?- zapytał hipster. Nugi zakasłał nerwowo.
-Podoba ci się któraś dziewczyna w klasie?-
-Nie szczególnie.- odpowiedział Rafał. -Nie interesuję się dziewczynami.-
-To faj... to znaczy, dlaczego?-
-Po prostu, nie interesują mnie.-
-A kto cię interesuje?- Azjata zadawał pytania dość chaotycznie, ale przynosiło to jakieś skutki.
-Kocham tylko muzykę, fotografię i swojego psa.- Rafał brzmiał serio jak aseksualne indywiduum. Spojrzeliśmy na siebie z Pawłem, obaj mieliśmy głupie miny. Z tym, że jego mimo wszystko była piękna...
Nugi tymczasem dalej indagował Rafała.
-Serio, nikt cię nie kręci?-
-No... generalnie nie...- teraz to Rafał zaczął się jąkać. Azjata wyczuł sprawę i przycisnął lekko.
-Słuchaj, pytam cię jak przyjaciel, bo mam nadzieję, że nim zostanę, bez względu na twoją odpowiedź.- zaczął gadać bardzo sensownie. -Nie kręcą cię ani dziewczyny, ani chłopcy?-
Ponownie zapadła cisza, ale tym razem trwała nieco dłużej. W końcu przerwał ją rudowłosy.
-Dobra, tobie powiem bo ci ufam, chociaż sam nie wiem dlaczego. Od jakiegoś czasu zacząłem przypuszczać, ze jestem gejem. To z tego powodu gram aseksualnego, udaję przed samym sobą. Ale to siedzi we mnie głęboko i nie daje mi spokoju. Miałem przez to problemy z narkotykami... ale wyszedłem z tego. Nie wiem, czy to źle, czy dobrze, ale chyba jestem homo.-
-Myślę...- zaczął ostrożnie Nugi. -Myślę, że to nic złego. I myślę, że jakoś to w tobie wyczułem, nie wiem jak. Ujmę to w najprostszych słowach, nie owijając w bawełnę. Swój do swego ciągnie...-
Cisza, jaka teraz zapadła, aż dzwoniła nam w uszach. Tylko świerszcze grające w koronie drzewa przerywały ją bezczelnie.
-To ten....- głos Rafała drżał ze zdenerwowania. -Ty też?-
-Tak, ja też.- wydusił z siebie Azjata. -I chciałbym ci coś powiedzieć, tylko musisz mi coś obiecać.-
-Co takiego?-
-Że nie uciekniesz jak już to powiem, że nie wyśmiejesz mnie i że nie każesz mi się wynosić do diabła.-
-Stoi.- powiedział cicho rudowłosy. Nugi znowu zakasłał nerwowo i wyrzucił z siebie jednym ciągiem:
-Bardzo mi się podobasz, jesteś dla mnie ideałem chłopaka, podziwiam cię i myślę, że cię kocham.-
Cisza.
Świerszcze w koronie drzewa.
Nerwowy kaszel.
-Ty tak serio, czy se jaja robisz?- Rafał nie należał do łatwowiernych.
-Czy leciałbym tu za tobą i czekał na ciebie godzinę tylko po to, żeby sobie z ciebie robić jaja?!- Azjata był lekko podenerwowany brakiem zaufania hipstera. -Nigdy nie mówiłem bardziej serio, jak w tej chwili. I nie zwykłem sobie robić jaja w takich chwilach.-
-Ja... - Rafał wstał z ławki.
-Nie uciekaj, obiecałeś!-
-Nie ucieknę, ale... to takie... dziwne, bo... - rudowłosy najwyraźniej nie wiedział co powiedzieć. -...bo ty mi się też podobasz, ale celowo nie zwracałem na ciebie uwagi, bo nie chciałem się ujawniać i...-
-I wolałeś się tym torturować, niż przyznać przed samym sobą, że jesteś homo?-
-T-tak, chyba masz rację.-
-Już nie musisz tego robić.- zapewnił go Nugi. -Nie przy mnie.-
-Przyjaciele?- zapytał hipster z nadzieją w głosie.
-Myślę, że na razie to wystarczy.-
-Ale jest nadzieja na coś więcej?-
-Nadzieja z obu stron, z mojej też.- powiedział Azjata niemal szeptem.
-Wiesz co?- zapytał Rafał. -Odprowadź mnie do domu, zrobiło się ciemno. Po drodze pogadamy...-
-Chodźmy, będę twoją obstawą.-
Kiedy wyszli zza żywopłotu, zauważyłem, że Rafał patrzy z góry na Azjatę, oceniając jego sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu.
-Obstawą, powiadasz?- zapytał. Nugi spojrzał do góry, wysoko unosząc głowę, gdyż Rafał miał sto dziewięćdziesiąt centymetrów.
-Nie patrz na wzrost.- powiedział lekceważąco. -Jestem Azjatą, znam karate, kung-fu i co tam jeszcze jest...-
-Serio, znasz?-
-Nie, ale wystarczy być Azjatą i zrobić groźną minę, a nikt cie nie ruszy.- zaśmiał się, robiąc dziwną pozę, mającą imitować sztukę walki. Rafał również się zaśmiał. Oddalili się, nie zauważając nas. Nugi najwyraźniej zapomniał o naszej obecności, tak bardzo był zajęty kolegą.
Spojrzeliśmy na siebie z moim pięknym i wzruszyliśmy ramionami.
-Idziemy do domu.- skwitowałem całą akcję z chłopakami. -Z poczuciem spełnienia przyjacielskiego obowiązku.-
-No to chodźmy, robi się chłodno.- zgodził się Paweł. Faktycznie, zrobiło się chłodniej, poczułem na skórze gęsią skórkę. Zrezygnowawszy z pieszego spaceru, udaliśmy się w stronę przystanku autobusowego.
-Jak myślisz, uda im się?- zapytał mój chłopak, gdy już dochodziliśmy do wiaty przystanku.
-Nie wiem.- powiedziałem. -Ale będę za nich trzymał kciuki.-
-Więc będziemy trzymać razem.-
Nadjechał autobus.
Nadjechał nagle, jak spadająca na człowieka miłość.
Jak to najpiękniejsze uczucie, które daje radość, ale też potrafi zadawać bolesne rany.
A potem te rany leczy, niczym cudowny balsam...

6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy rozdział <3 Jak ja kocham twoje opowiadania czekam na dalsze losy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcowe zdanie były bardz mądre...całe opowiadanie bylo świetne <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy rozdział pełen takiego ciepła i słodkości , ale też stanowczości i ...:D

    Czekam na next i życzę weny xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Aye, jakie to piękne ;u; Więcej <3
    /Ragnarok

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    rozdział jest fantastyczny, dzięki drobnej pomocy Karola i Pawła dla Nugiego ładnie wszystko się skończyło. no i przyjeżdża Daniel
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń